I znowu nie o filmie, ale tym razem może zaskoczenie nastąpić, bo też nie o dzierganiu!
Nie ma obawy, mój blog nie przekształci się w blog kulinarny, bo ze mnie ostatnimi czasy kucharka marna. Brak mi czasu i motywacji. Niestety nie przywiązuję jakiejś wielkiej wagi do jedzenia. Piszę niestety, bo powinnam oczywiście racjonalnie się odżywiać, bo to zdrowe itd. Wszystkie wiemy. Ale zazwyczaj najchętniej przygotowuję coś na szybko.
Sporo czasu temu spróbowałam pierwszy raz sushi, było to bodajże w Poznaniu, gdzie byłam z przyjaciółką u naszej przyjaciółki. Kiedyś stanowiłyśmy taki tercecik, a później nam się trochę drogi porozchodziły, acz nie do końca. No ale w tym Poznaniu się wszystkie trzy spotkałyśmy lata temu i spróbowałam tego wówczas absolutnie egzotycznego dania. Początkowo mnie nie powaliło, ale później jakoś jednak ten smak za mną chodził. Nieliczne wyjścia na sushi do powstających licznie restauracyjek bywały bolesne dla portfela, więc jako osoba racjonalnie myśląca (mam nadzieję) i w miarę zaradna kulinarnie (mam nadzieję), postanowiłam spróbować sama. I tak od kilku lat jak mnie najdzie ochota, to sobie sama przygotowuję ile chcę - zazwyczaj dużo, bo chętnych nie brakuje. Być może moje sushi nie jest ani wybitne, ani perfekcyjne i nie mam wszystkich niezbędnych utensylii w postaci podobno niezbędnego podobno naczynia handai czy łyżki shamoji, albo wachlarza uchiwa. Daleko mi też oczywiście do Brahdelt, która cuda serwuje na co dzień. Ale jakoś daję radę.
Ale doczekałam się specjalnych naczyń do podawania sushi. Dostałam je od mojego syna i synowej, która zapewne to cacko wybierała. Baaaardzo mi prezent podpasował i od razu poszedł w ruch.
Wygląda bardzo apetycznie :) smacznego
OdpowiedzUsuńwww.daariaaa.com
Dziękuję!
Usuńto kiedy moge na to sushi? :)))))))
OdpowiedzUsuń...nigdy w zyciu jeszcze nie jadlam ;)
Koniecznie Tinkusiu, koniecznie, daj znać!
UsuńMi też za pierwszym podejściem nie zasmakowało a teraz dałabym się pociąć za sushi :) Wygląda przepysznie :) Ale mi narobiłaś smaka :)
OdpowiedzUsuńNo to do kuchni marsz!
UsuńA mnie zasmakowało od razu! A ponieważ jestem łapczywa, od razu chciałam też sama zgłębić tajniki jego przyrządzania. Jednak postanowiłam wykorzystać to jako środek samodyscyplinowania: Jak mam jakąś dużą robotę, to wyznaczam sobie sama "nagrodę" - to czym wytęsknionym się zajmę dopiero po jej wykonaniu. I tym było dla mnie przygotowanie pierwszego sushi.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się w jego przyrządzaniu podoba to, że niektóre czynności - obsesyjne płukanie ryżu itp. - wydają się zupełnie nieracjonalne, a przez to trochę magiczne...
U mnie sushi też jest zawsze małym świętem, bo przygotowanie wymaga jednak pewnego celebrowania :)
UsuńNosz kurcze blade... a tydzień temu nie mogłaś tego sushi wyczarować? ;D
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie! a te cudne talerzyki są niemalże ja potrawa na nich, do schrupania! pozazdrościć Synowej, która zna Twoje gusta :D
Nadaję już z domku, zdjęcia niebawem podeślę :D
Czekam, czekam :) A synową mam i owszem, bardzo fajną.
Usuńmniam, smakowicie wygląda :)
OdpowiedzUsuńZapewniam, że smakuje jeszcze lepiej :)
UsuńSushi jak sushi , jeden lubi inny nie , ale tą zastawę to masz obłędna , nawet podstawka pod pałeczki .cudo
OdpowiedzUsuńTak, dzieci mi sprawiły dużą przyjemność :)
UsuńOj smakowicie się zrobiło,lubię ale za nic nie potrafię się nauczyć pałeczkami posługiwać:))Naczynka extra:))
OdpowiedzUsuńUwierz, ćwiczenia czynią mistrza. Ale ja zanim nauczyłam jeść pałeczkami, co oczywiście dodaje jedzeniu sushi specjalnego charakteru, jadłam po prostu widelcem. Nie zawsze trzeba być ortodoksyjnym :)
UsuńBardzo pięknie wygląda i na pewno było smaczne! *^o^* Z przyjemnością dałabym się zaprosić do stołu. *^v^*
OdpowiedzUsuńNoooo, takie słowa od Ciebie, to naprawdę wyróżnienie!
Usuń