W poprzednim poście pisałam o naszym e-dziewiarkowym spotkaniu we wrześniu. Zrobiło na mnie duże wrażenie, więc głowa pełna pomysłów i jeszcze Drutozlot był, więc generalnie głowa pęka. Czasu ostatnio mało, bo troszkę mi przybyło obowiązków różnych, ale nie ma co marudzić - na druty zawsze się czas znajdzie :)
Jeszcze przed Drutozlotem, zainspirowana wyrobami Migdał, zaczęłam robić szal spontaniczny. Dosłownie chwyciłam pierwszą z brzegu włóczkę, z którą nie bardzo wiedziałam co zrobić oraz taką, na którą nie miałam pomysłu wcale - czyli dobrana para. I tak oto powstał szal który jest połączeniem ściegu angielskiego i francuskiego, więc taki troszkę poprawny politycznie, bo jak wiadomo Anglicy i Francuzi mają trudną historię.
Dane techniczne:
Tosca Light Luxe w kolorze nie wiem jakim, bo już go nie ma - wykorzystałam ostatni, samotny motek, którego jakoś nikt nie chciał :)
Lanagold Fine w kolorze 60 czyli czarnym. Kupiłam chyba 5 lat temu na sweter, ale jakoś go nie zrobiłam, bo mi się nie bardzo podobała ta włóczka. Natomiast w tym zestawieniu i owszem :)
Druty r. 3,5
Nabrałam +/- 80 oczek, połowę przerabiałam półpatentem, a połowę francuzem, zmieniając kolor co dwa rzędy. Później wykończyłam wszystko szydełkiem, najpierw półsłupkami, a później oczkami rakowymi, a na łączeniu ściegów zrobiłam przez całą długość łańcuszek. Banalnie prosto, a moim zdaniem naprawdę efektownie.
Dzięki srebrnej niteczce z włóczki Tosca, szal delikatnie połyskuje, co mi się bardzo podoba, bo ja sroka jestem. Lubię błysk, ale nie tandetny i uważam, że w tym szalu tak właśnie ta niteczka wygląda. Szal nie jest bardzo długi, ale akurat taki, by się nim otulić i ogrzać.
Zdjęcia robiłam pierwszy raz sama sobie dzięki aplikacji w telefonie, która steruje apartem fotograficznym. Taka technika! Możliwość taka być może pozwoli mi robić zdjęcia częściej, ale nie dziwcie się widząc mnie na tych zdjęciach z komórką w ręku :) Tak naprawdę nie jestem do komórki jakoś niezwykle przywiązana. Chociaż jak się zastanowię, to już bez niej ciężko by mi było.
Mam silne postanowienie zmniejszenia moich zapasów (która dziewiarka ich nie ma?), więc staram się nie rozglądać za mocno po sklepie. Przychodzi mi to z trudem, bo trochę nowości jest i to takich, że mnie ręce swędzą. No i pled szydełkowy robię, ale to już robótka, która wymaga zdecydowanie uwagi, więc tylko w chwilach absolutnego spokoju - a tych u mnie mało!