Przede wszystkim chcę podziękować wszystkim, którzy tu zaglądają, a szczególnie tym osobom, które napisały komentarz pod poprzednim poście, który powstał po dość długiej nieobecności na moim blogu. Z pewnością obserwujecie, że wiele blogów znika, z różnych pewnie powodów. Mój powoli zaczyna się chyba zaliczać do tych starszych :) Bardzo mnie dopinguje to, że jednak ktoś czeka na te moje wpisy. Obiecałam, że postaram się podczas naszych spacerów porobić zdjęcia rzeczy, które powstały w ostatnim czasie. Po namyśle stwierdzam, że ten "ostatni czas" jest dość umowny, bo to właściwie kilka miesięcy! A ręce były cały czas zajęte - swetry, czapki, skarpety, szale. Trochę tego powstało :)
Sweter, który dzisiaj pokazuję zrobiłam chyba jeszcze w starym roku. Miałam okazję pochwalić się nim na spotkaniu w Jeleniej Górze. Przy okazji krótkiej relacji ze spotkania dziewiarskiego u mnie w Szklarskiej, pisałam chyba o Gangu Włóczykija czyli grupie dziewiarek, która od kilku lat spotyka się regularnie na pogaduszki przy kawie, aktualnie w przemiłej kawiarni Mikavka. "Aktualnie" to znaczy kiedy jeszcze można było i kiedy w końcu będzie można! Dziewczyny są świetne, a dla mnie to właściwie jedyny kontakt na żywo ze współpasjonatkami. Spotkania są w środy, jeśli kiedyś będziecie w okolicy i o godz. 16 będziecie mieli czas, to warto zaglądnąć!
Ale wracam do swetra! Jak zwykle dygresje, widać, że dawno nie pisałam...
Zrobiłam go z alpaki DK Artesano, chyba 5 motków czarnych i trochę popielatego, a kolorowe elementy to resztki alpaki z Filcolany. Po czym te resztki? Będzie o tym inny post, bo to ciekawy temat.
Staram się wyrabiać włóczkowe zapasy, a nie tylko po nowe sięgać. Te motki leżały u mnie bardzo długo, bo nie do końca miałam na nie pomysł. Na cały czarny sweter by zabrakło, a różne warianty połączeń też mi jakoś nie podchodziły. Zwłaszcza, że popielatego miałam chyba 2 motki, bo kupowałam końcówki magazynowe. W końcu stwierdziłam, że robię jak leci, tak jak najbardziej lubię czyli najprostszym raglanem i samymi prawymi, a później pomyślę o reszcie... Kiedy już wiedziałam, że całego czarnego nie chcę (ileż można!) zaczęłam się bawić i wyszło właśnie tak :)
Wykończenie jest inspirowane norweskimi swetrami, oczywiście nie robiłam notatek, więc proszę nie pytajcie mnie o szczegóły, bo nawet rozmiaru drutów nie pamiętam, pewnie 4 albo 4,5.
Swoją drogą, to fakt, że nie robię notatek w czasie dziergania zaczyna mnie samą irytować. Czasami coś zanotuję na pierwszej lepszej kartce, którą mam pod ręką, a którą później oczywiście wyrzucam. Zawsze mi się wydaje, że będę pamiętać szczegóły typu ilość włóczki czy rozmiar drutów, a potem... Jest jak zwykle. Napiszcie mi czy tylko ja taka jestem? Czy robicie jakieś notatki?
Sweter jest bardzo ciepły, bo nie dość, że to alpaka, to jeszcze dość gruba. Włóczka piękna, choć wrażliwców może podgryzać, bo ma trochę dłuższy włosek, co widać szczególnie na szarych wykończeniach. O tym, że te szare włoski będą zostawać na moich czarnych rzeczach jakoś nie pomyślałam i teraz muszę tego trochę pilnować.
A dla tych, co dotrwali do końca mam taki mały obrazek ze spaceru :) W Szklarskiej Porębie jest teraz tak mało ludzi, że zwierzęta odważniej wychodzą z lasu. Tu widać granicę ulicy i lasu, do którego chodzimy. Łanie pasły się niczym zwierzęta domowe i z gracją odeszły dalej, kiedy weszliśmy na ścieżkę. Później spotkaliśmy jeszcze sarny...