Rok temu Normandia, w tym roku, w maju, Bretania była celem podróży w tym samym, sprawdzonym gronie. Ponieważ odnoszę wrażenie, że wpisy o wycieczkach cieszą się zainteresowaniem, to oczywiście robiąc zapiski z podróży dla siebie, podzielę się wrażeniami z innymi. Wpisy będą bardzo, bardzo długie, proszę sobie przygotować herbatkę, kawkę, czy co tam kto chce. Postanowiłam podzielić je na części, bo inaczej byłoby to niestrawne :)
Plan wyjazdu tak jak rok temu, przygotowała moja koleżanka Jola. Podróżuje dużo, zdobywając kolejne umiejętności w podróżach przydatne. To ona zajmuje się rezerwacją noclegów, biletów lotniczych, wynajęciem samochodu itd. Ma zawsze przygotowane przewodniki, spisane na kartce nazwy miejscowości, które mamy odwiedzić. Słowem - perfekcja. W trakcie wyjazdu oczywiście plany ulegają zmianom, bo jedziemy dla przyjemności, a nie realizować skrupulatnie plan. Jeśli się nam gdzieś podoba "bardzo bardzo", to zostajemy troszkę dłużej, żeby się nacieszyć miejscem. Czasami zresztą są to absolutnie spontaniczne wybory. Po prostu przy drodze zobaczymy coś ciekawego i się zatrzymujemy. Innym razem odpuszczamy coś. Nikt nie marudzi również, jeśli chcemy zaglądnąć do jakiegoś sklepiku, napić się kawy, strzelić fotkę. Zero napinki. Kocham babskie podróże!
Pierwszego dnia nocowałyśmy w Saint Laurent Nouan, niedaleko zamku Chambord, który miałyśmy w planach zobaczyć wieczorem. Po przyjeździe na miejsce zobaczyłyśmy bardzo ładny, mały hotelik, typowo francuski. I ze śmiechem "dostrzegłyśmy" w tle... elektrownię atomową! Całkiem niedaleko :) Na szczęście nie miałyśmy na nią widoku z okien, ale jej obecność nas w gruncie rzeczy rozbawiła. Oczywiście przy bukowaniu noclegu takiej informacji nie było :) Czyli niezły początek.
Nie zmienia to jednak faktu, że okolica przepiękna :)
Wieczorem pojechałyśmy obejrzeć zamek w Chambord. Byłam tam dwadzieścia kilka lat temu (sic!) i wtedy zwiedzałam także wnętrze, którego jakoś szczególnie nie zapamiętałam. Warto natomiast zobaczyć niezwykłe schody, których projekt był przypisywany samemu Leonardo da Vinci, ale zdaje się, że nie jest to prawdą.
Tym razem chciałyśmy zobaczyć iluminację, ale... jej nie było :( Może to jeszcze nie sezon, może fakt, że środek tygodnia, bo normalnie zamek ten jest dość oblegany, a teraz ludzi nie było wcale, co akurat było super. Zapadał już zmierzch, więc trudno było złapać dobre światło, ale udało mi się jeszcze cyknąć kilka fotek.
Wieczorem pojechałyśmy obejrzeć zamek w Chambord. Byłam tam dwadzieścia kilka lat temu (sic!) i wtedy zwiedzałam także wnętrze, którego jakoś szczególnie nie zapamiętałam. Warto natomiast zobaczyć niezwykłe schody, których projekt był przypisywany samemu Leonardo da Vinci, ale zdaje się, że nie jest to prawdą.
Tym razem chciałyśmy zobaczyć iluminację, ale... jej nie było :( Może to jeszcze nie sezon, może fakt, że środek tygodnia, bo normalnie zamek ten jest dość oblegany, a teraz ludzi nie było wcale, co akurat było super. Zapadał już zmierzch, więc trudno było złapać dobre światło, ale udało mi się jeszcze cyknąć kilka fotek.
Niestety z drugiej strony zamku są aktualnie przeprowadzane prace remontowe, więc niespecjalnie jest co pokazywać.
Budowla ta jest okazała i ma niezwykłą historię. Mam piękny album na jej temat i z niego właśnie troszkę historii tego miejsca poznałam już wcześniej, więc na naszym planie podróży było to punkt, który rekomendowałam. Ponieważ ten wpis i tak jest za długi, to napiszę tylko, że budowano ten zamek ponad 40 lat, miał być przeznaczony na królewskie polowania, a król był w nim... sporadycznie.
Drugiego dnia, jadąc w kierunku Nantes, oglądałyśmy kolejne zamki i pałace. Żeby zobaczyć wszystkie - a jest ich ponad 300 - trzeba by wybrać się na dłuższy urlop i przeznaczyć na to znaczne środki finansowe, bo za wstęp wszędzie się płaci i to słono, kilkanaście euro. Nie ma to kompletnie sensu, chyba że jest się jakimś pasjonatem. My oglądamy je po drodze z zewnątrz, niektóre tylko przez okno samochodu, a jeden zwiedziłyśmy także wewnątrz, wraz z ogrodami. Jadąc przez Pay de la Loire można po prostu oszaleć, bo tam wszędzie są cudne, urokliwe miejsca. Co wioska, co miasteczko, wszędzie zabytki, albo przynajmniej stare, przyciągające uwagę domy, zazwyczaj pięknie utrzymane, bez zbytniej ostentacji, otoczone wspaniałą roślinnością.
Po drodze zatrzymujemy się na krótki spacer w Blois, w którym również kiedyś już byłam i zapamiętałam piękny zamek, a zwłaszcza jego charakterystyczne usytuowanie. Przed wjazdem do centrum miasta podziwiamy piękny widok na panoramę miasta znad brzegu Loary.
Zwiedzamy zamek w Chartres, zarówno ogród, jak i wnętrze zamku. W ogrodzie najbardziej zapamiętałam idealnie strzyżone trawniki, akurat były koszone małymi traktorkami, z dużą dokładnością. Wspaniały ogród, piękne orchidee, nawilżane mgiełkami, które także nam przynosiły orzeźwienie. Jest także psiarnia, czyli miejsce, w którym mieszka bardzo duża ilość psów myśliwskich. Większość spała, leniwie polegując. Przy psiarni wielka tablica rozwiewająca ewentualne wątpliwości obrońców praw zwierząt, informująca o tym, że psy są pod stałą opieką weterynaryjną, są karmione w odpowiedni sposób, ich pomieszczenie jest codziennie sprzątane, jednym słowem psy są zadbane.
Udaje nam się znaleźć parking i przez mały, ale uroczy park idziemy do głównej atrakcji Blois, czyli do zamku. Nie mamy zamiaru go jednak zwiedzać, a jedynie obejrzeć z zewnątrz.
Zwiedzamy zamek w Chartres, zarówno ogród, jak i wnętrze zamku. W ogrodzie najbardziej zapamiętałam idealnie strzyżone trawniki, akurat były koszone małymi traktorkami, z dużą dokładnością. Wspaniały ogród, piękne orchidee, nawilżane mgiełkami, które także nam przynosiły orzeźwienie. Jest także psiarnia, czyli miejsce, w którym mieszka bardzo duża ilość psów myśliwskich. Większość spała, leniwie polegując. Przy psiarni wielka tablica rozwiewająca ewentualne wątpliwości obrońców praw zwierząt, informująca o tym, że psy są pod stałą opieką weterynaryjną, są karmione w odpowiedni sposób, ich pomieszczenie jest codziennie sprzątane, jednym słowem psy są zadbane.
Kolejna część się tworzy, muszę się spiąć i to wszystko opisać, póki mam żywe w pamięci. Mam nadzieję, że w te już troszkę ponure dni, troszkę słońca się przyda.