http://knittingpatterns.is/#/Design |
wtorek, 19 lutego 2013
Yupi! Lopi!
Bardzo lubię sweterki robione z karczkiem - nie wiedziałam jak to nazwać (yoke z angielska), ale koleżanki dziewiarki mi pomogły. Zrobiłam takie swetry ze trzy, robiąc "na oko". A ponieważ teraz robię kardiganik i zastanawiałam się czy nie zrobić go islandzkim sposobem, zaczęłam szukać. Aż tu nagle w przepastnych źródłach internetu znalazłam coś, czym oczywiście dzielę się natychmiast. Twórca blogu prjonamunstur.wordpress.com dał nam do ręki nieocenione narzędzie!
Teraz już wiem, że te tradycyjne swetry z Islandii nazywają się Lopi, a w dodatku teraz mogę sobie taki sama zaprojektować, a ta fantastyczna strona (z wersją polską!) policzy za mnie wszystko - ile oczek, ile rzędów, ile wełny! Rewelacja! Przyda się także do rozliczenia typowych, prostych swetrów, a już kształtować sobie trzeba samemu. Umieszczam w przydatnych linkach!
Etykiety: szale chusty na drutach włóczka estońska
islandzkie swetry lopi
niedziela, 17 lutego 2013
Dzień kota
Żeby Pan Kotek czuł się uhonorowany jego fotkę zamieszczam. Miłego świętowania życzę kotkom i ich właścicielom :)
czwartek, 14 lutego 2013
wtorek, 12 lutego 2013
Otrzymałam wyróżnienie od dwóch osób - ElGie (Drutomaniaczka) i Marioli (Szydełkowy zawrót głowy)
- bardzo dziękuję.
Zasady:
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,
2. Pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu,
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
4. Nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
Nie wiem jakie są kryteria przyznawania wyróżnienia, choć oczywiście cieszy. Wszystkie blogi, które odwiedzam są ciekawe i dlatego tradycyjnie nie przekazuję dalej. Nie gniewajcie się na mnie, proszę.
Wywiązuję się z pkt 3 i ujawniam 7 faktów:
- mam dwóch synów,
- prawie nie piję herbaty, nadrabiam kawą,
- lubię jesień, nie przepadam za latem (chyba że jestem na wakacjach!),
- siedzę większość dnia przy komputerze - taka praca,
- lubię domowe ciasta (z cukierni też mogą być),
- mam na drugie imię Zofia i szkoda, że nie na pierwsze, bo bardzo lubię to imię,
- jestem bardzo niecierpliwa i pewnie dlatego uspakajam się przy robótkach, ale ich często długo nie kończę.
sobota, 9 lutego 2013
O książkach w ogromnym skrócie było, dziś będzie o muzyce, przy której się dobrze przerabia motki na szale i można się zatopić w myślach. I będzie to długi post :)
Otóż ja muzykę kocham. Moi rodzice nie zaszczepili mi tego uczucia, raczej zawdzięczam to mojej Babci Zosi. Babcia poświęcała mi zresztą dość dużo czasu i jest dla mnie bardzo ważną osobą. Chodziłam z nią często do opery wrocławskiej i uwielbiałam jej wnętrza, stroje, atmosferę, a muzyka była dodatkiem. Dziś do opery podchodzę krytyczniej i nie słucham namiętnie, no chyba że sąsiad puszcza, bo bardzo lubi.
Mam starszego brata i on przechodził fazę słuchania różnej muzyki, w tym takiej, która niekoniecznie pozostała ze mną na zawsze, ale muszę mu przyznać, że to dzięki niemu poznałam i pokochałam m.in. King Crimson, Queen, Dire Straits, Cata Stevensa, Supertramp czy Police. Słuchałam ich jeszcze na winylach!
W liceum słuchało się dużo muzyki i ogromny wpływ na to czego słuchałam miała oczywiście również radiowa Trójka. Wtedy sobota była często dylematem, czekało się na Listę Przebojów albo szło na imprezę.
Pod koniec liceum zaczęłam słuchać jazzu, a to już pod wpływem ówczesnego chłopaka, który ze środowiskiem wrocławskiego jazzu był powiązany. Jednym z nielicznych odwiedzanych przeze mnie miejsc był kultowy i nieistniejący klub Rura. Wrocławianie w moim wieku i starsi pewnie wiedzą o czym mówię, młodsi już pewnie mniej, a dzisiejsza młodzież i tak nie zrozumie, jak to było, gdy w mieście było zaledwie kilka miejsc do wyboru wieczorem.
Wtedy też zaczęła się moja trwająca do dziś miłość do niejakiego Pata Metheny. Miłość tę dzieliłam później z moim mężem i było to coś, co łączyło nas bardzo. Czekaliśmy na każdą kolejną płytę, jeździliśmy na koncerty, słuchaliśmy go codziennie. Niestety nie dane było mi być na koncercie w 1992 bodajże roku, kiedy to grał jeden z moich ukochanych utworów, "The Truth will always be" z płyty Secret Story. Żeby pojechać na koncert do Berlina (grał wraz z Charlie Hadenem), mój mąż zameldował się nawet czasowo w Zgorzelcu. Był to rok 1998 i żeby wyjechać za zachodnią granicę trzeba było mieć paszport, a tak jakoś przegapił to... Zabawna to była historia. Miałam okazję opowiadać o niej Marcinowi Kydryńskiemu, jak wiadomo również wielbicielowi Pata i historia ta, szczegółowo opowiedziana, zrobiła na nim pewne wrażenie. Byłam tam jednak, mimo obiektywnych trudności, koncert był przepiękny i niezapomniany (muzyka z płyty Beyond The Missouri Sky), przywiozłam podpisany przez obu muzyków plakat (czekaliśmy kilka godzin jedynie w towarzystwie młodej, sympatycznej Niemki i jej nie mniej sympatycznego ojca, reszta zwątpiła) i cudowne wspomnienia
Posiadam oczywiście większość płyt Pata. Do najlepszych koncertów zaliczam także koncert z Zabrza (płyta "Imaginary Day"). Na każdy kolejny czekam.
Lista moich ulubieńców jest tak naprawdę dość długa i nie mam zamiaru się na ten temat rozpisywać, zwłaszcza że ostatnio troszkę z obiegu wypadłam, a to z powodów różnych. Mało słucham, mało chodzę na koncerty, mało poznaję nowości. Ostatnim moim odkryciem jest Marcin Wasilewski Trio (wcześniej Simple Acoustic Trio). Nie jest to nowość, ale dla mnie i owszem. Polubiłam :)
Wtedy też zaczęła się moja trwająca do dziś miłość do niejakiego Pata Metheny. Miłość tę dzieliłam później z moim mężem i było to coś, co łączyło nas bardzo. Czekaliśmy na każdą kolejną płytę, jeździliśmy na koncerty, słuchaliśmy go codziennie. Niestety nie dane było mi być na koncercie w 1992 bodajże roku, kiedy to grał jeden z moich ukochanych utworów, "The Truth will always be" z płyty Secret Story. Żeby pojechać na koncert do Berlina (grał wraz z Charlie Hadenem), mój mąż zameldował się nawet czasowo w Zgorzelcu. Był to rok 1998 i żeby wyjechać za zachodnią granicę trzeba było mieć paszport, a tak jakoś przegapił to... Zabawna to była historia. Miałam okazję opowiadać o niej Marcinowi Kydryńskiemu, jak wiadomo również wielbicielowi Pata i historia ta, szczegółowo opowiedziana, zrobiła na nim pewne wrażenie. Byłam tam jednak, mimo obiektywnych trudności, koncert był przepiękny i niezapomniany (muzyka z płyty Beyond The Missouri Sky), przywiozłam podpisany przez obu muzyków plakat (czekaliśmy kilka godzin jedynie w towarzystwie młodej, sympatycznej Niemki i jej nie mniej sympatycznego ojca, reszta zwątpiła) i cudowne wspomnienia
To nie jest ten koncert z Berlina, ale muzyka ta.
Posiadam oczywiście większość płyt Pata. Do najlepszych koncertów zaliczam także koncert z Zabrza (płyta "Imaginary Day"). Na każdy kolejny czekam.
Lista moich ulubieńców jest tak naprawdę dość długa i nie mam zamiaru się na ten temat rozpisywać, zwłaszcza że ostatnio troszkę z obiegu wypadłam, a to z powodów różnych. Mało słucham, mało chodzę na koncerty, mało poznaję nowości. Ostatnim moim odkryciem jest Marcin Wasilewski Trio (wcześniej Simple Acoustic Trio). Nie jest to nowość, ale dla mnie i owszem. Polubiłam :)
Etykiety: szale chusty na drutach włóczka estońska
Muzyka
,
Pat Metheny
wtorek, 5 lutego 2013
Dziś pytanie, dziś odpowiedź
Jakie są moje ulubione kolory?
Kolory na blogu coś sugerują. Mało tylko czarnego, który jest w czołówce moich wyborów kolorystycznych. Tuż obok szary, zielony i turkusy. I niech nikt nie pyta mnie dlaczego...
Kolory na blogu coś sugerują. Mało tylko czarnego, który jest w czołówce moich wyborów kolorystycznych. Tuż obok szary, zielony i turkusy. I niech nikt nie pyta mnie dlaczego...
Etykiety: szale chusty na drutach włóczka estońska
kolory
niedziela, 3 lutego 2013
Dlaczego?
Oczywiście (?) czytam. Kiedyś czytałam więcej, książek mam pełne półki, nie wszystkie przeczytane, więc rzadko kupuję kolejne. Czasem coś dostanę w prezencie, a czasem sama kupię, ale to tylko wtedy, gdy naprawdę mnie coś zaciekawi, a w osiedlowej bibliotece (z której chętnie korzystam) z nowościami ciężko. Jakoś tak mam, że jak jest wokół czegoś trochę szumu, to ja lubię sama sobie zdanie wyrobić. Dlatego od czasu do czasu sięgam także po bestsellery. I dlatego, żeby mieć własne zdanie przeczytałam kiedyś "Kod Leonarda da Vinci". Dało się przeczytać, przebrnęłam, nie powaliło mnie. Nie przeczytałam już innych książek tego autora. Długo zwlekałam z kolejnym "hitem" książkowym "Cień wiatru" - połknęłam później wszystkie, które się ukazywały, choć w końcu mi się przejadły. W odróżnieniu do mojej Mamy, która zawsze czytała kryminały, ja ich nie lubię, ale "Millenium" dosłownie połknęłam - jeśli można połknąć trzy tomiska. Żeby było śmieszniej, to trzeci tom miałam pożyczony na krótko, więc M. sfotografował dla mnie kolejnych kilkadziesiąt stron, żebym mogła spokojnie dokończyć po jej oddaniu. (Spokojnie, już nie mam tych fotek!) Od roku namiętnie słucham audiobooków - bo niestety nie umiem czytać i robić na drutach, a na drutach robię :) Ale do rzeczy - ostatnio znów szum się zrobił jakiś wokół książki "Pięćdziesiąt twarzy Greya", więc chciałam mieć zdanie i zaczęłam czytać. Ale nie dałam rady i porzuciłam gniota. Nie wiem o co tyle zamieszania? Co niby jest w tej książce ciekawego? Dawno temu zdarzyło mi się przeczytać w czasie wakacji jakiegoś Harlequina i Bóg mi świadkiem, że był lepszy! Pod każdym względem. Przecież tego nie można literaturą nazwać. Książka jest tak kiepsko napisana, że naprawdę mimo szczerych chęci nie mogłam jej dokończyć - co mi się rzadko zdarza. Wczoraj będąc u przyjaciółki widziałam nawet, że jakiś facet się wypowiadał na temat tej książki, ale niestety nie usłyszałam, co miał do powiedzenia w tej kwestii. Może bym się dowiedziała, o co chodzi. Więc najwyraźniej marketing dalej działa - sama mu się poddałam. Czy ktoś jeszcze to czytał? A może komuś się podobało i mi wyjaśni dlaczego? DLACZEGO? Dobrze, że nie kupiłam, bo chyba szlag by mnie trafił, że tak pieniądze w błoto poszły. Do tego wszystkiego zorientowałam się, że to się nie kończy na jednej części, są jeszcze kolejne... Czytałam nawet kilka pochlebnych recenzji. Dżizas...
Z miłych rzeczy, to storczyk mi kwitnie! I to taki, co myślałam, że już nic z niego nie będzie. Zaczęłam go jakiś czas temu podlewać inaczej tj. spryskiwaczem ziemię nawilżać porządnie, a nie lać wodę konewką i proszę...
skuteczne!
Etykiety: szale chusty na drutach włóczka estońska
książki
,
Pięćdziesiąt twarzy Greya
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)
Etykiety
alize flower
alpaca
alpaka
Alta moda Alpaca Lana Grossa komin otulacz
Aniversario
Artesano
audiobook
Ayatori
bamboo fine
bambus
Batik
bawełna
bawełna anilux
bawełna turkusowy
beret
biżuteria
Boo Knits
bouclé
Bransoletka Caprice
bransoletki z koralików
bransoletki z koralików Toho
Bretania
Brushed Lace
Candombe
cascade yarns
Cereza
champagne
chevron
chiagoo
Chorwacja
chusta na drutach
chusta na szydełku
Cleopatra Wrap
color affection
czapka
czapka na drutach
Czesław Miłosz
delicious
delight
dodatki na drutach
dodatki na szydełku
donegal
Dream team
dreiklang
drops
Drutozlot
druty
e-dziewiarka
Ella
Elton
entrelac
extra klasse
fair island
Feng Shui
filigran Zitron
Filisilk
frędzle
ginkgo
granny square
greina
Hania Maciejewska
himalaya kasmir
Impressionist Sky
islandzkie swetry lopi
Jaipur Hat
jedwab bourette
jedwab traumseide
jedwabny sweter
Justyna Lorkowska
kardigan
Karkonosze
kaszmir
kelebek bawełna motylek
kid seta Gepard
Kid Silk
kiddy's mohair ISPE
kitchener
Knit Pro
Knitting for Olive
kocyk dla dziecka
kolczyki
kolczyki rivoli Swarovski
kolory
Koniec świata
kot
książki
lace
Lace Lux
Lana Grossa
Lanesplitter skirt
Lang Yarns
len
letni sweter na drutach
loden
macooncolor
Malabrigo
Manos
Marte
Matisse Blue
mechita
merino
Merino 400 Lace Color
merino sweter szary
męski sweter
mille colori baby
mille colori big
missoni
mohair
Mohair by Canard
mural
Muzyka
narzęzia
nauka
Normandia
Noro
Ochre
organico
Out of Darkness
Pan tu nie stał
panda
Pat Metheny
patina
Persia
Pięćdziesiąt twarzy Greya
Piosenka o końcu świata
piórkowy sweter
Playa
podróże
Pokoje pod Modrzewiem
powidła
Praga
próbka
przelicznik jednostek
przepisy
przędzenie
rękawy
Rios
Riva
rivoli
rzędy skrócone
seidenstrasse
shadow wraps
skarpetki na drutach
sklep Makunki
Sock
sock Malabrigo
soft bamboo
Solare Mondial
spotkania dziewiarek
spódnica na drutach
storczyki
Storm
street chic
surf
Swarovski
sweet dreams
sweter na drutach
sweter na drutach z mohairu
Szal Citron
szal estoński
szal na drutach
Szklarska Poręba
Szklarska Poręba Karkonosze
sznurek bawełniany
sznury szydełkowo-koralikowe
szydełko
szydełko tunezyjskie
Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych
techniki
Toho
triologie
Turner
tutorial
tweed
Twins Campolmi
Vaa
wakacje
wełna
Wenecja
Whales Road
Wilno
włóczka na szal
włóczka ręcznie farbowana
wnętrza
Wrocław
wykończenia
zagroda
zamówienie
Zapach Trzcin
ZickZack
zitron