Oczywiście (?) czytam. Kiedyś czytałam więcej, książek mam pełne półki, nie wszystkie przeczytane, więc rzadko kupuję kolejne. Czasem coś dostanę w prezencie, a czasem sama kupię, ale to tylko wtedy, gdy naprawdę mnie coś zaciekawi, a w osiedlowej bibliotece (z której chętnie korzystam) z nowościami ciężko. Jakoś tak mam, że jak jest wokół czegoś trochę szumu, to ja lubię sama sobie zdanie wyrobić. Dlatego od czasu do czasu sięgam także po bestsellery. I dlatego, żeby mieć własne zdanie przeczytałam kiedyś "Kod Leonarda da Vinci". Dało się przeczytać, przebrnęłam, nie powaliło mnie. Nie przeczytałam już innych książek tego autora. Długo zwlekałam z kolejnym "hitem" książkowym "Cień wiatru" - połknęłam później wszystkie, które się ukazywały, choć w końcu mi się przejadły. W odróżnieniu do mojej Mamy, która zawsze czytała kryminały, ja ich nie lubię, ale "Millenium" dosłownie połknęłam - jeśli można połknąć trzy tomiska. Żeby było śmieszniej, to trzeci tom miałam pożyczony na krótko, więc M. sfotografował dla mnie kolejnych kilkadziesiąt stron, żebym mogła spokojnie dokończyć po jej oddaniu. (Spokojnie, już nie mam tych fotek!) Od roku namiętnie słucham audiobooków - bo niestety nie umiem czytać i robić na drutach, a na drutach robię :) Ale do rzeczy - ostatnio znów szum się zrobił jakiś wokół książki "Pięćdziesiąt twarzy Greya", więc chciałam mieć zdanie i zaczęłam czytać. Ale nie dałam rady i porzuciłam gniota. Nie wiem o co tyle zamieszania? Co niby jest w tej książce ciekawego? Dawno temu zdarzyło mi się przeczytać w czasie wakacji jakiegoś Harlequina i Bóg mi świadkiem, że był lepszy! Pod każdym względem. Przecież tego nie można literaturą nazwać. Książka jest tak kiepsko napisana, że naprawdę mimo szczerych chęci nie mogłam jej dokończyć - co mi się rzadko zdarza. Wczoraj będąc u przyjaciółki widziałam nawet, że jakiś facet się wypowiadał na temat tej książki, ale niestety nie usłyszałam, co miał do powiedzenia w tej kwestii. Może bym się dowiedziała, o co chodzi. Więc najwyraźniej marketing dalej działa - sama mu się poddałam. Czy ktoś jeszcze to czytał? A może komuś się podobało i mi wyjaśni dlaczego? DLACZEGO? Dobrze, że nie kupiłam, bo chyba szlag by mnie trafił, że tak pieniądze w błoto poszły. Do tego wszystkiego zorientowałam się, że to się nie kończy na jednej części, są jeszcze kolejne... Czytałam nawet kilka pochlebnych recenzji. Dżizas...
Z miłych rzeczy, to storczyk mi kwitnie! I to taki, co myślałam, że już nic z niego nie będzie. Zaczęłam go jakiś czas temu podlewać inaczej tj. spryskiwaczem ziemię nawilżać porządnie, a nie lać wodę konewką i proszę...
skuteczne!
Z "Greyem..." nie pomogę, bo nie czytałam. Natomiast trochę śmiać mi się chce z niesamowitego zadziwienia amerykańskich środowisk feministycznych, które nie mogą zrozumieć fenomenu popularności tej książki. Nie o takie stosunki damsko-męskie przecież walczyły!... A życie pokazało inaczej. *^v^*
OdpowiedzUsuńGratuluję storczyka! Wczoraj kupiłam mamie odmianę o fuksjowych kwiatach.
Fuksjowy też mi kwitnie :) I to drugi raz!
OdpowiedzUsuńNie czytaj, szkoda czasu. Mnie nie zadziwia w tej książce lansowanie mało feministycznych modeli życia, ale fakt, że ta grafomania oparta na banalnych, stereotypowych marzeniach młodych niewiast o bogatych i pięknych facetach oraz dostatnim życiu, znajduje tylu odbiorców! Pomijając sceny łóżkowe, o których czytałam, że uchodzić mają za kobiecą pornografię (!?), to jest książka chyba dla nawiedzonych i infantylnych nastolatek. No ale może się rozwinęło w tej części, co jej nie przeczytałam...
Nie martw się, nie rozwinęło się :))) O Greyu myślę. Ja sobie zafundowałam maraton z angielską wersją (po polsku bym tego "nie zniesła") i z każdą stroną miałam coraz większe wątpliwości, czy takie panienki żyją naprawdę za wielką wodą. Grafomania to jest doskonałe określenie, ale grafomania, co się sprzedaje jak świeże bułeczki podobno najbardziej wśród mężatek po 35 roku życia, co są znudzone mężem i wyglądają, czy starszawi rycerze na białych koniach gdzieś za oknem nie hasają (wiekowo i stano-cywilnie się wpisuję, "rycerzowo" nie :)))
OdpowiedzUsuńNo ja już jestem zdecydowanie po 35 r.ż., więc teoretycznie się łapię. Potencjalni rycerze w moim targecie starszawi są niestety i hasanie może być dla nich niebezpieczne, więc może dlatego ja tej lektury nie dałam rady, bo szkoda czasu na złudzenia ;) Podobno w dużym stopniu miernota tej książki to wina tłumaczenia. Nie wiem, nie czytałam w oryginalnie i zapewniam Cię, że nie podejmę próby. Ale pocieszyłaś mnie, że wiele nie straciłam nie doczytując do końca :)
UsuńJa uwielbiam kryminały Agaty Christie i książki Harukiego Murakamiego i dawno już niczego innego nie czytałam :P
OdpowiedzUsuńDo obojga autorów miałam próbne podejście, ale nieudane... :) Moja Mama natomiast przeczytała chyba wszystko, co AC napisała.
UsuńO książce mam identyczne zdanie, a rozgłos niczym nieuzasadniony. Też jestem miłośniczką książek mówionych i dziergania jednoczesnego :-)
OdpowiedzUsuńA storczyka kwitnącego gratuluję! Spróbuję tego sposobu ze zraszaniem, to tej pory co 2 tygodnie wlewałam do doniczki wodę i po pół godzinie wylewałam, zgodnie z radą hodowców storczyków, ale kwitnienia jak na lekarstwo.
Sposób naprawdę skuteczny, storczyk kwitnie jak wściekły, tfu, tfu :)
Usuń