Kiedy wyjedzie się na wieś, czuć już w powietrzu koniec lata. Zboża już pościnane, wielkie wyschnięte place ciągną się po horyzont. Wiele letnich kwiatów przekwitło, a w sadach dojrzewają jesienne owoce. W ciągu dnia upał nie odpuszcza, ale wieczorem, szczególnie przy ziemi czuć już, że choć powolutku, to jednak zbliża się jesień. Mnie to specjalnie nie martwi, bo ja jesień uwielbiam, ale tak jakoś jednak w sercu czuć troszkę żalu, bo jednak lato kojarzy się z wakacjami, z beztroską, z długim dniem, ciepłym wieczorem.
15 sierpnia to w tradycji polskiej dzień święcenia płodów rolnych i ziół, jako że to święto Matki Boskiej Zielnej. Najlepszym więc wyborem była w tym dniu wieś! Wierzcie mi, że był to cudowny dzień!
Była też spontaniczna dość sesja w ogrodzie. Zabrałam ze sobą letni sweterek z mieszanki bawełny i lnu z moich włoskich zapasów (700m/100 g), robiłam podwójną nitką, na drutach około 3, oczywiście nie pamiętam. Wzór trochę własny, a trochę nie :) Zaczęłam robić tak jak Summer, ale po wymodelowaniu dekoltu robiłam już po swojemu, czyli "metodą na c", wyrabiając ramię. Wykończyłam wszystko igłą sposobem włoskim :) (chcecie filmik?) i nie ukrywam, że jestem z tego swetra bardzo zadowolona, bo wyszedł dokładnie taki, jak planowałam. Prosty, nie za ciepły, dobrze się układa i nosi.
Po przepysznym obiedzie zjedzonym w ogrodzie, czas na relaks z drutami. Jak widać powstaje coś nowego, już doczekać się nie mogę, bo będzie bardzo luksusowo :)
Autorkami zdjęć są Magda i Maja, które mnie tak pięknie ugościły, bardzo dziękuję :)