Drugi raz wybrałam się do Torunia na Drutozlot, który można chyba w jakimś sensie nazwać już świętem naszego dziewiarskiego świata, bo nie ma takiej drugiej imprezy. Z całej Polski i nie tylko przyjechało jeszcze więcej niż rok temu osób, które podzielają wspólną pasję do przerabiania wszelakich nitek w dzianiny. Jest to niewątpliwie wspaniała okazja do spotkań z osobami, które znają się zarówno z wirtualnego, jak i jak najbardziej realnego świata. Niektóre z nich poznałam rok temu, a teraz witałam się jak ze starymi znajomymi :) W końcu powiedzmy sobie uczciwie, z niektórymi "prawdziwymi" znajomymi także widujemy się rzadko i niekoniecznie wiele na łączy. Poznałam też nowe osoby i mam nadzieję spotkać się z nimi kolejny raz. Fantastyczne jest to, że od razu był temat do rozmowy.
Wspaniale było zobaczyć tak wiele z Was, zamienić choćby kilka słów. Było mi naprawdę niezwykle miło usłyszeć od Was miłe słowa pod adresem mojego bloga, jego wpływu na Waszą pasję. To dodaje mi skrzydeł i motywuje do pisania, bo wiem, że ktoś to czyta, dla kogoś jest to w jakimś, nawet niewielkim wymiarze ciekawe. I za te spotkania, za te wszystkie miłe słowa, bardzo dziękuję.
Początkowo miałam zabrać kilka swoich wyrobów ze sobą, żeby się nimi pochwalić, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że większość z nich już znacie, nie są też zapewne specjalnie wyjątkowe. Postanowiłam więc zabrać nową chustę, zrobioną według własnego pomysłu, z przepięknej i niezwykle ekskluzywnej włóczki.
Chusta ma swój ciężar, bo w składzie 70% jedwabiu i 30% yaka. Nie ma co ukrywać, luksusowo mocno, ale powiem tak - warto, bo jest przemiła w dotyku, ciepła i fantastyczna w robieniu. Zużyłam ok 370 g. Po wielu sugestiach zastanawiam się nad spisaniem wzoru, ale niestety czasu na Drutozlocie nie kupiłam, choć na stoiskach się rozglądałam, ale to chyba jakiś towar mocno deficytowy. Zobaczymy, niczego nie obiecuję.
Za zdjęcia znowu dziękuję Magdzie Niekrasz :)