wtorek, 28 sierpnia 2012

Jestem w nieoczekiwanej, nagłej trasie po południu naszego kraju. Zwiedzam galerie... handlowe. Nie mam właściwie dostępu do internetu, więc czuję się trochę odcięta od świata. Chwilami nie wiem, w jakim mieście aktualnie się znajduję. Nie nadaję się na komiwojażera, to pewne. Będę miała jednak zapewne o czym pisać, bo obserwacji rzeczywistości  sporo.

Cleopatra rośnie między jednym miastem a drugim, bo ja nie jestem tym razem kierowcą.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Dziś znowu nie będzie włóczkowo, bo nie mam czasu zrobić zdjęć, choć Cleopatra powoli rośnie, a Motylek prawie skończony.

Mój całkiem nowy zwyczaj czytania blogów zaowocował zmianami u mnie. Przeczytałam od deski do deski blog Brahdelt i oprócz oczywistego zainteresowania jej włóczkowaniem, zwróciłam też uwagę na wpisy dotyczące włosów i jej związanych z tym poczynań. Podziwiam konsekwencję (ta nie jest moją mocną stroną) w piciu ziółek i drożdży. To co mnie zainteresowało i skłoniło do szperania po innych stronach w necie, to informacje o składzie kosmetyków, w tym przypadku szamponów itp. I tak udałam się do Rossemana i kupiłam serię Alterra (chyba granat z aloesem), którą zachwalała nie tylko Brahdelt, ale też inne dziewczyny. Muszę przyznać, że nigdy nie kupowałam kosmetyków robionych na wyłączność jakiejś sieci, a taka zdaje się jest Alterra. No i był to błąd. Rzeczywiście to bardzo dobre produkty i dawno nie byłam tak zadowolona z zakupu. Nie lubię zmian i jak się przyzwyczaję do czegoś, to ciężko mi zmienić. Testować na własnej skórze nie bardzo lubię, bo jak mi nie pasuje coś, to leży i się kurzy, a później wyrzuca się... Ale tylko krowa nie zmienia poglądów i ja dlatego spróbowałam tego, co inni uważają za dobre. Kupiłam też żel pod prysznic, do mycia rąk i piling tej firmy. Ładnie pachną, ale to kwestia gustu.

Nie jestem kosmetykową maniaczką. Kremów używam, jak sobie przypomnę, że trzeba. Podobnie z balsamami do ciała, choć tu przypomina mi skóra. Lubię kosmetyki kolorowe, ale najczęściej ograniczam się do fluidu, tuszu do rzęs i niewielkiej ilości mojego ukochanego szarego cienia Shiseido, który niestety mi się powoli kończy. O perfumach za to mogę godzinami, bo uwielbiam...


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Ufff...
To nie jest westchnienie ulgi.
Wręcz przeciwnie.
Jest tak gorąco, że oczy wychodzą na wierzch. Nie cierpię upałów, źle je znoszę i niemoc mnie ogarnia. Wróciłam do domu, co nie wzbudza mojego entuzjazmu przy tej pogodzie, choć w mieszkaniu mam w miarę chłodno. Myślę tu o pokojach, bo w kuchni niestety słońce świeci ok. południa i przy tej pogodzie jest tam nie do wytrzymania. Ugotowanie czegokolwiek to lekki koszmarek. Nawet jeśli są to kurki - makaron z kurkami jak dziś.

Przy okazji upałów obserwowałam dzisiaj zjawisko, które wkurza mnie bardzo - faceci chodzący po mieście bez koszuli, z gołym torsem. Nawet jeśli ten tors jest niczego sobie, to chyba jednak przesada. Obserwowałam to zjawisko dzisiaj w centrum miasta oraz w dzielnicy nazwijmy to willowej. Panoszy się znaczy. Ochyda!

piątek, 17 sierpnia 2012

Sukcesy niewielkie, ale zawsze. Robótki leżą odłogiem, bo chodzę po górach i biegam po górach. Dziś udało mi się po raz pierwszy zrobić taki podbieg, którego nigdy nie mogłam zrobić. I zdziwiłam się, ale wynik na tej samej trasie minutę gorszy od ostatniego. Ale fakt, że w ostatnich dniach przeszłam spore ilości kilometrów po górach i nogi mnie trochę bolały. A pojutrze wracam do domu :(


środa, 15 sierpnia 2012

Się nie nudzę!

Bardzo się cieszę, że ktoś do mnie zagląda, o czym świadczą pojawiające się komentarze (za wszystkie dziękuję!) oraz statystyka bloga.

Odpowiem na pytanie Pimposhki o aplikację, z którą biegłam. Jest to www.endomondo.com . Znajdziecie tam wszystkie informacje, co i jak działa. Trzeba się zarejestrować i jak się posiada odpowiedni telefon, to można zainstalować aplikację, która później łączy nas w jakiś cudowny sposób z internetem i wszystko o naszej aktywności wie. Naprawdę super sprawa. Także dla tych, co jeżdżą na rowerze, chodzą z kijkami itd. Pokazuje ilość spalonych kalorii oraz m.in. informację ile spaliło się hamburgerów :) Ja w czasie tych 7 km spaliłam hamburgerów 0! Dobrze, że ich nie jem :)
Jeśli chodzi o bieganie, to ja teraz biegam mniej niż wcześniej. A zaczęłam biegać trzy lata temu. Na początku to był absolutny dramat. Po 150 metrach miałam dość. Później stopniowo, stopniowo, najpierw 1 km był sukcesem, a potem było ich więcej. Teraz moim standardowym treningiem popołudniowym, acz nie codziennym jest 5 km. Tutaj w Szklarskiej moja trasa to właśnie te 7 km i jest to moja ulubiona. Nie ma się co zniechęcać trudnymi początkami, jestem tego dobrym przykładem, a naprawdę biegać warto. Co istotne jest to forma ruchu nie wymagająca specjalnie wiele, poza dobrymi butami. Można biegać wszędzie i właściwie zawsze.

Plecusa.blog.de poprosiła mnie, żebym uruchomiła możliwość dodawania komentarzy przez adres URL. Jeszcze nie wiem, co to znaczy, bo kompletnie nie znam się na bloggerze, ale obiecuję się zapoznać i dodać taką możliwość jak już będę wiedziała jak.

Szal przyrasta powoli, bo mam cały czas coś do robienia na tym półurlopie.

A wczoraj byliśmy na fantastycznej wycieczce w górach, bo niby gdzie mielibyśmy iść. Przez schronisko pod Łabskim Szczytem:


drogą na  Jagniątków


Widok na schronisko (dach :), a w dole Szklarska Poręba.


Z drogi widok na Szrenicę (jak się odwróciłam, bo idzie się "od Szrenicy").


Po drodze takie poniszczone wiatrem drzewa:



Droga za nami, Szrenica coraz dalej.


A droga przed nami piękna, kamienista, trzeba uważać.


Zbliżamy się do Śnieżnych Kotłów. Zwracam uwagę na śnieg - jest połowa sierpnia!




Teraz jest odcinek mocno kamienisty i nie robiłam zdjęć, bo patrzyłam raczej pod nogi.
W końcu oczom ukazują się jeziorka:


Schodzimy niżej i jesteśmy w innym świecie.


I nawet ja się załapałam na zdjęcie :)


A później już zdjęć nie robiłam, bo trzeba się było spieszyć. Wróciliśmy wykończeni, ale szczęśliwi, bo widoki niezapomniane. Dlatego się dzielę :)

Dziś było regenerowanie niezbyt nadwątlonych sił, ale jakoś się trzeba tłumaczyć. Robiłyśmy pierogi z jagodami - 144 szt. Proszę bardzo, dowód (na zdjęciu nie ma wszystkich, bo się nie zmieściły):


Oraz pizzę. Dowód również pokażę, a co mi tam:


No i teraz wychodzę na żarłoka (co nie do końca jest nieprawdą). Ale Bóg mi świadkiem, że na co dzień tak nie jem, a tu pożywiło się 8 osób i jeszcze dla dwóch pierogi pojechały do Warszawy.

No więc kiedy mam robić na drutach? Przecież nie przy stole i nie na górskim szlaku!


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Ponieważ mój blog jest o motkach w szale i reszcie, to dziś będzie o reszcie.

Wczoraj przetestowałam nowy gadżet, a mianowicie aplikację, która zainstalowana w telefonie mierzy trasę biegu i później to widzę w internecie. Wczorajszy wynik:


Bardzo mi się to podoba, bo można śledzić postępy (lub nie), a w czasie biegu telefon mi sygnalizuje każdy przebiegnięty kilometr. W tym przypadku trzeba wziąć pod uwagę, że biegłam w Szklarskiej Porębie czyli trochę jednak po górach, choć nie była to trasa maratonu karkonoskiego - to minie grozi. Bardzo mi się taki gadżet podoba, bo mimo posiadania różnych innych nigdy nie chciało mi się zapisywać wyników. A to jednak działa mobilizująco.

A dzisiaj miałam takiego miłego gościa:


Niestety uwieczniłam go jak już uciekał, ale wcześniej bosko łapkami stukał w szybę, przyklejając łapki w geście "wpuść mnie, wpuść". Uwielbiam wiewiórki!

piątek, 10 sierpnia 2012

Cleopatra Wrap - odsłona druga

Kończę drugi brzeg, więc teraz zacznę już właściwą część szala. Nadal jestem bardzo zaniepokojona tym zwijaniem się robótki, ale wiem, że uroda szala wyjdzie dopiero po blokowaniu i to mi dodaje otuchy.


Jak widać włóczka śliczna. Niestety nie mogę pokazać, jak jest przyjemna w dotyku.

Niestety postępy w dzierganiu nie idą tak szybko, jak bym chciała, bo mimo iż jestem na takim trochę półurlopie, to jednak muszę również pracować.  Jak już znajdę więcej czasu i opanuję różne funkcje w bloggerze, to może nawet pokażę niektóre efekty mojej pracy, bo strasznie mnie kusi.

A wczoraj miałam trochę luzu, więc w przerwach między robieniem na drutach i nicnierobieniem podczytywałam sobie blogi wirtualnych koleżanek, szczególnie stare wpisy, na które nie miałam wcześniej czasu. Dzięki tej lekturze mam poczucie, że poznaję je troszkę lepiej.
To bardzo ciekawe dla mnie zjawisko, bo ja jeszcze do niedawna zupełnie nie rozumiałam takiej potrzeby pewnego ekshibicjonizmu i podglądania, a teraz sama się w to bawię. Człowiek się jednak zmienia. Inna sprawa, że nadal nie rozumiem "czatowania" z zupełnie obcymi ludźmi i takiego komputerowego paplania. No ale blogi to jednak nie to samo.
Zawsze byłam osobą towarzyską i otwartą na nowe kontakty. Jednak pewne wydarzenia z mojego życia pokazały mi, że nie wszystko złoto, co się świeci i chyba już na zawsze pozostanę ostrożniejsza w zawieraniu nowych znajomości. Nie wiem, czy to dobrze, bo ludziom powinno się ufać. Pewnie dlatego odpowiada mi taka forma "na odległość", w jakiś sposób ograniczona do wspólnych pasji i upodobań czy zainteresowań, bo raczej nie może mnie nijak dotknąć. Inna sprawa, że spotkania dziewiarek uwielbiam, a tam to wirtualne życie przenosi się do realu. Ostatnio się dowiedziałam, że to zjawisko nazywa się dewirtualizacją. Nawet logicznie. Może jako prawie socjolog powinnam zgłębić ten temat? Pomyślę o tym jutro.




środa, 8 sierpnia 2012

Cleopatra - pierwsza odsłona


Na razie nie ma się czym chwalić. Zrobiłam "pierwszy dół", teraz zacznę drugi i później trzeba będzie je połączyć. Jestem na wyjeździe, więc nie mogłam tego poprzypinać szpilkami dla lepszego efektu. Zdjęcie robione na walizce przykrytej białą bluzką, żeby było widać wzór :) 
Wzór jest z tych logicznych, więc szybko się go zapamiętuje. Mam nadzieję, że będzie się dobrze blokować (skład na to wskazuje), bo na razie to się ściąga i skręca, i roluje, i zwija, i co tam jeszcze chcieć. Albo nie chcieć raczej.


Równolegle robię (po raz drugi) rękawki do Motylka. Zrobiłam za wąskie, bo chciałam, żeby były dopasowane, a zazwyczaj robię za szerokie. Teraz to już niech będą jakie wyjdą. Generalnie nie panuję nad rozmiarem, niestety i mimo wykonywania wstępnych obliczeń, zazwyczaj jednak robię na oko. No i jak pooglądam sobie dzianinki wirtualnych koleżanek, to tracę trochę entuzjazm.

Wczoraj widziałam, że Effcia pokazała na swoim blogu kolejny śliczny kardiganik tym razem zrobiony przy wykorzystaniu contiguous method (czy jakoś tak). Stwierdziła, że nie umie sama tego wyliczyć. Ja nawet jeszcze nie próbowałam, ale ponieważ natknęłam się na pomocną stronkę, więc się dzielę. Tu jest link - klik. Pewnie i ja się zdecyduję w końcu wypróbować tę metodę. Ale kolejka rzeczy do zrobienia jest jeszcze dłuuuuuga, a czekające w niej pomysły zamieniają się miejscami.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Szczęście mi nie dopisało, niestety nie będę szczęśliwą posiadaczką włóczki od Pimposhki...
Buuu...

Zaczęłam robić szal Cleopatra Wrap.
Na razie mam 25 rzędów. Nie wiem, czy dobrze dobrałam wzór, bo Filisilk póki co jest taki jakiś jakby elastyczny, nie jest ciężki i nie jest lejący... Ale mam nadzieję, że po zrobieniu całości i po praniu ofkors będzie lepiej. Nie mówię, że jest źle... Może jutro zrobię zdjęcie i pokażę.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Chyba w końcu dokonałam wyboru, co zrobię z otrzymanego w prezencie Filisilka. Po przewertowaniu sporej ilości wzorów, wybór padł na Cleopatra Wrap. Wydaje mi się, że jego stosunkowo prosty splot podkreśli urodę włóczki. 


Zdjęcia pochodzą z książki Sensual Knits, Yahaira Ferreira, tam znalazłam wzór. Cały czas się jeszcze waham, bo taka włóczka zasługuje na odpowiedni wzór.

Niestety nie byłam na spotkaniu wrocławskich i nie tylko wrocławskich dziewiarek w ostatnią sobotę, więc nie skonsultowałam wyboru z koleżankami dziewiarkami. Od dawna miałam zaplanowany wyjazd do Szklarskiej Poręby, gdzie mój przyjaciel biegł w Maratonie Karkonoskim. Ów człowiek jest moim guru jeśli chodzi o bieganie. Pamiętam jego pierwszy maraton i szczęście po jego przebiegnięciu. Dzisiaj to już nawet nie wiem, kiedy i gdzie biega, bo to jak bułka z masłem dla niego. A codzienne treningi wpędzają mnie w kompleksy. No ale Maraton Karkonoski to jednak było wyzwanie - trasa 44 km po górach. Proponuję przejść się tą trasą, bo wtedy jeszcze lepiej się docenia ten wyczyn. Trasa zaznaczona na różowo, mapka ze strony www.maratonkarkonoski.pl, gdzie można znaleźć więcej informacji.


Na mecie, czyli na Szrenicy czekaliśmy na naszego zawodnika, wypatrując go z obawą, czy na pewno dobiegnie. Dobiegł, całkiem nieźle, jeśli tutaj można tak powiedzieć, bo dla mnie każdy, kto przebiegł tę trasę jest mistrzem! 
Przy okazji nie daruję sobie komentarza związanego z organizacją. Komentator na mecie był do wymiany! Nie wiem skąd organizatorzy wytrzasnęli takiego człowieka. Gadał głupoty, nie próbował nawet zachęcić publiczności do dopingowania biegaczy, nie zauważał niektórych zawodników - nawet tych, którzy dobiegli w pierwszej dwudziestce, itd., itp. Kto kiedykolwiek brał udział w jakichkolwiek zawodach, ten wie jak doping jest ważny. Trudno sobie nawet wyobrazić wysiłek, z jakim pokonują ostatnie metry biegacze w takim biegu. Szczególnie, że na samym końcu był dość długi podbieg. Naprawdę ten doping był potrzebny, a zawodnicy powinni być zauważeni wszyscy.


No i jeszcze chciałabym napisać, że czekam z niecierpliwością na trzysetny post u Pimposhki, bo jestem w gronie szczęśliwców, którzy mają szansę wygrać u niej wełnę do farbowania wraz z ewentualnym zestawem "mały farbiarz". Jeszcze nie farbowałam wełny, może będę miała okazję? Ostatni jej wpis 299 (!) był właśnie o farbowaniu, dość to skomplikowanie wygląda...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

alize flower alpaca alpaka Alta moda Alpaca Lana Grossa komin otulacz Aniversario Artesano audiobook Ayatori bamboo fine bambus Batik bawełna bawełna anilux bawełna turkusowy beret biżuteria Boo Knits bouclé Bransoletka Caprice bransoletki z koralików bransoletki z koralików Toho Bretania Brushed Lace Candombe cascade yarns Cereza champagne chevron chiagoo Chorwacja chusta na drutach chusta na szydełku Cleopatra Wrap color affection czapka czapka na drutach Czesław Miłosz delicious delight dodatki na drutach dodatki na szydełku donegal Dream team dreiklang drops Drutozlot druty e-dziewiarka Ella Elton entrelac extra klasse fair island Feng Shui filigran Zitron Filisilk frędzle ginkgo granny square greina Hania Maciejewska himalaya kasmir Impressionist Sky islandzkie swetry lopi Jaipur Hat jedwab bourette jedwab traumseide jedwabny sweter Justyna Lorkowska kardigan Karkonosze kaszmir kelebek bawełna motylek kid seta Gepard Kid Silk kiddy's mohair ISPE kitchener Knit Pro Knitting for Olive kocyk dla dziecka kolczyki kolczyki rivoli Swarovski kolory Koniec świata kot książki lace Lace Lux Lana Grossa Lanesplitter skirt Lang Yarns len letni sweter na drutach loden macooncolor Malabrigo Manos Marte Matisse Blue mechita merino Merino 400 Lace Color merino sweter szary męski sweter mille colori baby mille colori big missoni mohair Mohair by Canard mural Muzyka narzęzia nauka Normandia Noro Ochre organico Out of Darkness Pan tu nie stał panda Pat Metheny patina Persia Pięćdziesiąt twarzy Greya Piosenka o końcu świata piórkowy sweter Playa podróże Pokoje pod Modrzewiem powidła Praga próbka przelicznik jednostek przepisy przędzenie rękawy Rios Riva rivoli rzędy skrócone seidenstrasse shadow wraps skarpetki na drutach sklep Makunki Sock sock Malabrigo soft bamboo Solare Mondial spotkania dziewiarek spódnica na drutach storczyki Storm street chic surf Swarovski sweet dreams sweter na drutach sweter na drutach z mohairu Szal Citron szal estoński szal na drutach Szklarska Poręba Szklarska Poręba Karkonosze sznurek bawełniany sznury szydełkowo-koralikowe szydełko szydełko tunezyjskie Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych techniki Toho triologie Turner tutorial tweed Twins Campolmi Vaa wakacje wełna Wenecja Whales Road Wilno włóczka na szal włóczka ręcznie farbowana wnętrza Wrocław wykończenia zagroda zamówienie Zapach Trzcin ZickZack zitron

Translate