Odpowiem na pytanie Pimposhki o aplikację, z którą biegłam. Jest to www.endomondo.com . Znajdziecie tam wszystkie informacje, co i jak działa. Trzeba się zarejestrować i jak się posiada odpowiedni telefon, to można zainstalować aplikację, która później łączy nas w jakiś cudowny sposób z internetem i wszystko o naszej aktywności wie. Naprawdę super sprawa. Także dla tych, co jeżdżą na rowerze, chodzą z kijkami itd. Pokazuje ilość spalonych kalorii oraz m.in. informację ile spaliło się hamburgerów :) Ja w czasie tych 7 km spaliłam hamburgerów 0! Dobrze, że ich nie jem :)
Jeśli chodzi o bieganie, to ja teraz biegam mniej niż wcześniej. A zaczęłam biegać trzy lata temu. Na początku to był absolutny dramat. Po 150 metrach miałam dość. Później stopniowo, stopniowo, najpierw 1 km był sukcesem, a potem było ich więcej. Teraz moim standardowym treningiem popołudniowym, acz nie codziennym jest 5 km. Tutaj w Szklarskiej moja trasa to właśnie te 7 km i jest to moja ulubiona. Nie ma się co zniechęcać trudnymi początkami, jestem tego dobrym przykładem, a naprawdę biegać warto. Co istotne jest to forma ruchu nie wymagająca specjalnie wiele, poza dobrymi butami. Można biegać wszędzie i właściwie zawsze.
Plecusa.blog.de poprosiła mnie, żebym uruchomiła możliwość dodawania komentarzy przez adres URL. Jeszcze nie wiem, co to znaczy, bo kompletnie nie znam się na bloggerze, ale obiecuję się zapoznać i dodać taką możliwość jak już będę wiedziała jak.
Szal przyrasta powoli, bo mam cały czas coś do robienia na tym półurlopie.
A wczoraj byliśmy na fantastycznej wycieczce w górach, bo niby gdzie mielibyśmy iść. Przez schronisko pod Łabskim Szczytem:
drogą na Jagniątków
Widok na schronisko (dach :), a w dole Szklarska Poręba.
Z drogi widok na Szrenicę (jak się odwróciłam, bo idzie się "od Szrenicy").
Po drodze takie poniszczone wiatrem drzewa:
Droga za nami, Szrenica coraz dalej.
A droga przed nami piękna, kamienista, trzeba uważać.
Zbliżamy się do Śnieżnych Kotłów. Zwracam uwagę na śnieg - jest połowa sierpnia!
Teraz jest odcinek mocno kamienisty i nie robiłam zdjęć, bo patrzyłam raczej pod nogi.
W końcu oczom ukazują się jeziorka:
Schodzimy niżej i jesteśmy w innym świecie.
I nawet ja się załapałam na zdjęcie :)
Dziś było regenerowanie niezbyt nadwątlonych sił, ale jakoś się trzeba tłumaczyć. Robiłyśmy pierogi z jagodami - 144 szt. Proszę bardzo, dowód (na zdjęciu nie ma wszystkich, bo się nie zmieściły):
Oraz pizzę. Dowód również pokażę, a co mi tam:
No i teraz wychodzę na żarłoka (co nie do końca jest nieprawdą). Ale Bóg mi świadkiem, że na co dzień tak nie jem, a tu pożywiło się 8 osób i jeszcze dla dwóch pierogi pojechały do Warszawy.
No więc kiedy mam robić na drutach? Przecież nie przy stole i nie na górskim szlaku!
Ach, jaka sławna się czuję :) Dziękuję za niepoczucie się urażoną! No i Plekousa, nie Plecusa -> greka ;) Ale słusznie pomyślane, bo ou wymawia się u. Nieistotne.
OdpowiedzUsuńPięknie tam. Zazdroszczę...!
Oglądam sobie zdjęcia i tak patrzę na te krajobrazy i sobie myślę, jak pięknie!!! I im dalej, tym mi lepiej wizualnie, a najlepiej mi się zrobiło... przy pierogach! Ja kocham pierogi! Wszelkie:))) Wiem, co jutro na obiad!
OdpowiedzUsuńI jak sobie poczytałam o Twoim bieganiu, to mnie znowu ruszyło, bo ja generalnie nie biegam, bo mam powypadkowe kolana (według niektórych lekarzy nie powinnam chodzić... nie znają się, bo nie tylko chodzę, ale jeżdżę na rowerze i uprawiam sporty różne :))) i cały czas się zastanawiam, czy ja bym sobie mogła pobiegać. Bo to jednak obciąża, ale z drugiej strony...
Ja pierogi też uwielbiam wszelkie, choć raczej jeść niż robić.
UsuńMam niestety też od czasu do czasu kłopot z kolanami, ale nie aż tak poważny, a fakt - potrafią boleć. Szczególnie przy bieganiu z góry, wtedy kolana są obciążone mocniej. Może spróbuj biegać bardzo powolutku, tak nawet bardziej truchtać. To też przyjemne i chyba będzie łatwiej.
pierogi apetyczne ale zdjecia z gór boskie...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuń