Szybenik piękny. Szkoda wielka, że miałam na niego bardzo mało czasu, bo raptem dwie godziny. Tyle można stać przy kei miejskiej bez wnoszenia opłaty. Później już płaci się jak za całą dobę, a my nie mieliśmy zamiaru tam nocować. A opłaty tego typu nie są wcale małe, im większa łódź tym większe.
Wystroiłam się więc w nowy szal, bo moim zamiarem - oprócz oczywistego, czyli zwiedzania - było zrobienie zdjęć na bloga :) Można uznać za pewnego rodzaju poświęcenie owijanie wokół szyi szala, który ma w swoim składzie wełnę, ale czegóż się nie robi.
Bardzo chciałam zobaczyć katedrę św. Jakuba jako jeden z najważniejszych zabytków nie tylko w Szybeniku, ale i całej Chorwacji. Niestety aktualnie jest remontowana, ale nie odmówiłam sobie przyjemności wejścia także do środka. No i podziwiałam słynne rzeźby głów mieszkańców sprzed 500 lat, umieszczone na zewnątrz. Jest ich 71. Cieszę się, że je zobaczyłam. Mam w domu kopię jednej z nich, dostałam ją od przyjaciółki, która w Chorwacji była już nawet nie wiem ile razy :) Ale tej głowy akurat nie znalazłam.
Bardzo chciałam zobaczyć katedrę św. Jakuba jako jeden z najważniejszych zabytków nie tylko w Szybeniku, ale i całej Chorwacji. Niestety aktualnie jest remontowana, ale nie odmówiłam sobie przyjemności wejścia także do środka. No i podziwiałam słynne rzeźby głów mieszkańców sprzed 500 lat, umieszczone na zewnątrz. Jest ich 71. Cieszę się, że je zobaczyłam. Mam w domu kopię jednej z nich, dostałam ją od przyjaciółki, która w Chorwacji była już nawet nie wiem ile razy :) Ale tej głowy akurat nie znalazłam.
Moje wprawne oko, które zawsze i wszędzie widzi wyroby ręcznie stworzone, na straganach z pamiątkami wypatrzyło takie oto maskotki:
A jeśli podoba się Wam szal, to garść informacji na jego temat - zrobiony z włóczki Taiyo Lace Noro, na drutach bambusowych ChiaGoo w rozmiarze 3. Wzór to jeden z wariantów chevrona, który bardzo lubię w każdym wydaniu.