Do sklepu z włóczkami przychodzą czasami mężczyźni. Bardzo rzadko się zdarza, że przychodzą kupić coś dla siebie. Jeśli już to raczej w celu reperacji posiadanego ubrania albo żeby wykorzystać włóczkę w celach dla dziewiarek nietypowych. Np. do tworzenia modeli statków - liny okrętowe malutkie i cieniutkie są potrzebne. Albo w celu stworzenia siatki maskującej, bo teraz popularne są takie różne gry i zabawy w wojsko itp. Częściej przychodzą przysłani po uzupełnienie brakującego moteczka z kartką lub banderolką w dłoni. Albo po jakieś akcesoria. Czasami przychodzą kupić prezent i wtedy coś tam mniej więcej wiedzą, ale niekoniecznie do końca. Potrzebują podpowiedzi. A mi wtedy zawsze przypomina się pewna wizyta w sklepie z biżuterią w wigilię Bożego Narodzenia. Kupowałam jeszcze jakiś drobiazg i z wielką uciechą obserwowałam wpadających do sklepu mężczyzn, którzy z obłędem w oczach rzucali się na sprzedawczynię szukając u niej pomocy. Bo trzeba w końcu coś kupić, ale co!? Cokolwiek! No więc ja panów przychodzących do sklepu z włóczkami podziwiam, bo prezent bliski sercu dziewiarki chcą kupić i chętnie im pomagam. Dobrze jest jeśli wiedzą chociaż jaki kolor lubi ta, która ma być obdarowana.
źródło - tam też więcej mężczyzn znudzonych zakupami |
Największą grupę mężczyzn przychodzących do sklepu stanowią jednak ci, którzy są dla kobiet w tym momencie tłem, osobą towarzyszącą, za kierowcę robią, jak zwał tak zwał. Najczęściej zasiadają od razu na kanapie i starają się spokojnie czekać. To "spokojnie" ma różny wymiar czasowy. Podziwiam szczerze niektórych, którzy wykazują się naprawdę świętą cierpliwością i z zupełną obojętnością obserwują, jak kobieta, z którą przyszli bierze do ręki każdy znajdujący się w sklepie motek, odkłada go, a potem jeszcze raz go bierze i tak nawet kilka razy. Ci zasługują naprawdę na medal! Są też tacy, którzy doradzają nawet, choćby w kwestii kolorów. No to już dla mnie mistrzowie. No i wreszcie są, naprawdę są tacy, którzy na pytanie, którą włóczkę wziąć "tę czy tę?", odpowiadają - uwaga! - "weź obie, kochanie". No jak się nie zakochać w takim? No jak? Normalnie powstrzymywać się trzeba, bo zajęci są przecież przez te, co ich przyprowadziły... Szczęściary...
Niestety są też tacy, co popędzają swoje kobiety normalnie okropnie! I taka biedna dziewiarka się stresuje i zdecydować nie może i ja jej współczuję bardzo i radzę na przyszłość przyjść samej.
I się rozmarzyłam! ;-)
OdpowiedzUsuńMarzyć zawsze dobrze!
UsuńChciałabym to zobaczyć na własne oczy:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto :)
UsuńNo cóż pozazdrość takiej postawy :"weź obie kochanie". Mi się to nie zdarzyło i wiem, że mój Pan nie grzeszy cierpliwością więc zawsze idę do sklepu sama i sobie spokojnie mackam wszystkie moteczki. Nie ciągnę za sobą "ogonów", bo mnie tylko rozpraszają. Czasami Mój Pan czeka na mnie grzecznie w samochodzie. Więc nie jest tak źle mogło być gorzej :)
OdpowiedzUsuńTak, tak, ja też zdecydowanie wybieram w tym przypadku samotność!
Usuń:) Musi być ciekawe, oglądać takie akcje na co dzień :)) Mój mąż podchodzi do tematu włóczek z dużym spokojem, choć jak mu gadam o tym ponad godzinę to zaczyna przejawiać oznaki zniecierpliwienia. Natomiast czasem rzeczywiście mi doradza! Słyszałam nawet, że są tacy mężowie, którzy z własnej nieprzymuszonej woli proszą o naukę dziergania. To dopiero jest coś!
OdpowiedzUsuńNo to już jakieś ekstremum... Ja niestety znajduję mało zrozumienia, choć bywam wysłuchana.
Usuńsamo życie :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo lubię obserwować życie właśnie :)
UsuńChciałabym aby Mój powiedział "weź obie albo jeszcze jedną" ;)
OdpowiedzUsuńKażda by chciała :)
UsuńJa mam to szczęście, że mój małżonek zalicza się do grupy "weź obie" :)
OdpowiedzUsuńPatrz komentarz wyżej :) Pozazdrościć!
UsuńJeśli mój zawita na Staszica, by kupić dla mnie prezent, to dla mnie NORD! W czerwieniach! Na sweterek! :))
OdpowiedzUsuńTylko niech powie, że to dla Ciebie! Będę pamiętać!
UsuńJak bym o sobie czytała ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że masz kanapę dla tych biednych czekających mężczyzn! *^o^*
OdpowiedzUsuńDzieci też czasami usiłują wysiedzieć :)
UsuńAle się ubawiłam przy porannej kawie ..południowej już raczej :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Ewa
:) Uśmiech na co dzień - ważna rzecz :)
UsuńWprawdzie moj maz nalezy do gatunku " kup obie " i samodzielnego dokupienia tego co akurat zabrakło , ten z banderolą , ale wole sama spędzać czas w sklepie z wloczka .To jest mój czas i moja przyjemnosc .Mam jeszcze kuzyna , ktory zawsze z podziwem mowi " daj zonie worek nici i zobacz masz swiety spokój na caly dzien ."
OdpowiedzUsuńTak, worek nici zapewnia święty spokój na długo :)
UsuńZdjęcie jest oskie i wpis bardzo trafny. Od razu męża zawołałam zeby zobaczył, bo od rana podziwiam moteczki socka malbrigo, oglądam w różnym świetle, przytulam i boję się co myśli. A przecież nie tylko on ma taką zamotaną żonę! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:) Dobrze to znam :)
UsuńJa ostatnio wybrałam się do włóczkowego sama, właśnie żeby cierpliwości mojego (niezmiernie cierpliwego i życzliwego w temacie włóczkowym i nie tylko) mężczyzny nie nadwyrężać. Wróciłam do domu z niewielkim pakunkiem i po chwilowej fascynacji tym co kupiłam, zaczęłam wzdychać nad tym, czego nie kupiłam, a kupić mogłam/należałoby i jakiem mam wspaniałe plany względem tych włóczek, których nie kupiłam (tych których kupiłam oczywiście też). Efekty był taki, że następnego dnia mój cudowny mężczyzna oświadczył, że zanim załatwimy to, co mamy w planie, to musimy podjechac jeszcze po te włóczki, których wczoraj nie kupiłam;)
OdpowiedzUsuńNo i jak tu takich mężczyzn nie uwielbiać...
Wszystim życzę wyrozumiałych mężczyzn!
Sklonować by trzeba!
OdpowiedzUsuńto mam szczescie, bo tez mi sie taki wyrozumialy egzemplarz trafil ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i wszystkim takich mezow zycze ;D