Poza pasją dziergania wpadłam w pasję czytania blogów o kosmetykach, szczególnie naturalnych i tych, które można wykonać samemu. Oczywiście zakupiłam już sobie trochę produktów i półproduktów, które teraz testuję na sobie. Na razie z bardzo zachęcającymi efektami. Szczególnie jestem pod wrażeniem metody OCM, po której moja buzia wygląda rzeczywiście lepiej. Ukłony dla Brahdelt, bo u niej czytałam o tym pierwszy raz. Eksperymentuję też nieco z włosami, na efekty trzeba czekać, a szkoda... Cierpliwość nie jest moją mocną stroną.
Czytając te blogi przypomniała mi się pewna rozmowa z Panią Kosmetyczką, jaką odbyłam wiele, oj wiele lat temu. Jako osoba nielubiąca smarować się czymkolwiek (i to się musi zmienić!) w celu zrobienia czegoś dla swojej wybitnej urody raz na jakiś czas odwiedzam świątynie piękna, czyli gabinety kosmetyczne. Najbardziej z tego lubię masaż twarzy i dekoltu, od razu chcę się z kosmetyczką ożenić :) Pozostałe czynności przyjmuję z godnością. No ale do rzeczy. Pani Kosmetyczka zapytała mnie wówczas, jakiego kremu używam, więc z rozbrajającą szczerością odpowiedziałam, że - nie używam. Pani Kosmetyczka pominęła wymownym milczeniem moją odpowiedź, ale zrozumiałam, że trzeba. W trakcie późniejszych rozmówek babsko-babskich w przerwie między jakimiś zajęciami usłyszałam niezwykle pochlebną opinię o kremie pietruszkowym z Ziaji. Że świetnie działa na cienie pod oczami, że przyjemny w konsystencji, że tani... Wtedy kosztował ok. 5 zł. Kupiłam, czasami używałam jeśli sobie przypomniałam. Po jakimś czasie znów byłam u Pani Kosmetyczki i triumfalnie obwieściłam jej, że już używam kremu pod oczy! A jakiego? - zainteresowała się Pani. No to jej z entuzjazmem opowiedziałam, że świetni, że taki i owaki i 5 zł kosztuje... I tu znów zapadło wymowne milczenie. Po kilku chwilach pełnych napięcia, Pani Kosmetyczka mówi do mnie tak: Ktoś ten krem wyprodukował, zapakował w opakowanie, wysłał do dystrybucji, ktoś sprzedał i każdy musiał zarobić. Więc co jest w tym kremie?
No i mnie wzięło wtedy na przemyślenia, że może faktycznie niewiele...
Ale teraz jak sobie poczytałam, to wiem, że można mieć dobry krem za 5 zł.
A Ziaję lubię, używam i tego się będę trzymać!
Zgadzam się tani - też może być dobry ale szkoda że nie każdy :) ewa
OdpowiedzUsuńZgadzam się nie każdy tani jest dobry, ale gorsza jest sprawa wtedy, kiedy wyda się duuużo kaski, a efektów brak lub nie są adekwatne do ceny. Przećwiczyłam to kilka razy i zaprzestałam tego typu zakupów.
OdpowiedzUsuńZiaja ma bardzo dobre produkty a pani kosmetyczka pewnie była zobowiązana do promowania kremów, które można było kupić w jej zakładzie kosmetycznym. ^^*~~
OdpowiedzUsuńNiestety, na efekty pielęgnacyjne trzeba czekać, ale naprawdę warto! *^v^*
A mnie w Niemczech Ziai brakuje... achhh...
OdpowiedzUsuń