U niektórych przygotowania do świąt idą pełną parą, a ja jeszcze staram się zachować spokój. Chociaż większość podarków pod choinkę mam już kupionych wcześniej, bo nie cierpię robić tego typu zakupów na ostatnią chwilę. Obłęd w oczach klientów biegających w tych dniach po sklepach zdecydowanie mi przeszkadza. A co gorsza czasami się udziela.
Swoją drogą zastanawia mnie skąd tyle szumu wokół kryzysu, skoro pod centrami handlowymi nie ma gdzie zaparkować i nie mówię tylko o weekendzie, ale także o dniach powszednich, kiedy przynajmniej teoretycznie ludzie są w pracy. Wszyscy pracują w domu, tak jak ja i mogą wyjść na zakupy w ciągu dnia?
Dawno już skończyłam sweter z Merino Dropsa, chyba 7 motków poszło, ale nie jestem pewna. Miał nawet swoją premierę na listopadowym spotkaniu robótkowym i bardzo się spodobał. Nie miałam jakoś czasu, żeby zrobić mu sesję, ale ostatnio przy okazji oddawania otulacza udało mi się go sfotografować na manekinie u koleżanki w pracowni krawieckiej. Zdjęcia zdecydowanie nie oddają jego urody, bo lepiej wygląda "z wypełniaczem" i w dodatku wygląda tu jakoś na pomięty :(
Robiłam go od dołu, na rękawy nabrałam oczka prowizoryczne, później robiłam francuzem część zwaną yoke z ankielska, a po polsku nie wiem (ktoś wie i mi powie?). A później z prowizorycznych nabrałam oczka na rękawy i robiłam je od góry, zamykając tak jak przy dekolcie.
Wymyśliłam sobie to zamknięcie oczek na dekolcie i przy rękawach troszkę inne. Wygląda tak pomiędzy mereżką a oczkami rakowymi. Lekko jest taliowany, ale muszę podkreślić, że włóczka jest jakby elastyczna i chyba nawet bez tego układałby się dobrze.
A propos "yoke". Nie władam językiem angielskim zbyt dobrze, chociaż radzę sobie. Żeby było śmiesznie, to lepiej rozumiem opisy dzianin po angielsku, niż po francusku, którym to językiem władam nie najgorzej. A już opisów wzorów po polsku - często nie rozumiem! I bądź tu człowieku mądry...
Śliczny sweterek!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńfajny sweterek ma bardzo ciekawe wykończenie ! daje efekt kołnierzyka!
OdpowiedzUsuńKołnierzyka? To jest właśnie ten "yoke" czyli... podobno karczek.
UsuńPiekny :) ale aż się prosi o jakąś broszkę lub coś takiego w żywszym kolorze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ja uwielbiam szaro-bure kolory.
UsuńMoże o karczek Ci chodzi...? :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten karczek mi coś nie pasuje...
UsuńYoke to karczek.
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem opisów robótkowych po polsku, uczyłam się na wzorach angielskich i tak mi już zostało. *^o^*
Sweterek wygląda na wygodny, tylko na szaroburą zimę wybrałabym żywszy kolor! ^^*~~
Nosi się super, a kolor mi odpowiada jak najbardziej, bo kolory kolorowe lubię raczej na innych osobach, a nie na sobie. W szarościach i czerniach czuję się bezpiecznie.
UsuńTen karczek, jak już pisałam wyżej, jakoś mi nie pasuje.
Minimalistyczny, ale uroczy. Wygląda na niezwykle wygodny.
OdpowiedzUsuńA co do języków. Rzeczywiście ciężko pojąć :)
Podobnie jak TY i Joasia nie rozumiem polskich opisów,a francuski dobija mnie swoimi wyjątkami oraz faktem, że więcej go rozumiem w tv niż na ulicy!
Ja z francuskim językiem ulicy miałam i mam niewiele doświadczeń. Ale rzeczywiście różnią się.
UsuńSweterek widziałam na żywo i rzeczywiście wyglądał dużo lepiej :)
OdpowiedzUsuńBo to przecież w sumie nie chodzi o to, żeby sweterek wyglądał, tylko Ty w nim, a to połączenie akurat było bardzo korzystne.
Yoke to karczek. Ja też korzystam z angielskich opisów, francuskich nie próbowałam, ale skoro piszecie, że trudne, to przyjmuję do wiadomości :)
Dziękuję, też myślę, że jest "mój" i dobrze się w nim czuję.
Usuńsliczny sweterek..pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńBardzo ładny sweterek, lubię takie proste :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam