Po obejrzeniu wielu, wielu blogów i napatrzeniu się na superprodukcje postanowiłam (nieśmiało) spróbować sama coś napisać - oczywiście po to, żeby móc się pochwalić ewentualnymi dokonaniami.
To na razie kompletna improwizacja, bo nawet nie wiem, jak to obsługiwać :)
Na drutach i szydełku robię właściwie od dziecka. Nawet nie pamiętam kto mnie nauczył, ale z pewnością było to bardzo dawno. Robiłam z zacięciem sweterki dla lalek, aż w końcu gdzieś w pierwszej klasie liceum zrobiłam coś dla siebie. Dokładnie pamiętam ten sweter - był dość niezwykły, bo zrobiony z wielu resztek wełen, które kompletnie do siebie nie pasowały grubością. Ale miał coś w sobie.
Później zarabiałam nawet na swoje kieszonkowe robiąc swetry, głównie z przaśnej wełny od góralki z Pyzówki (o Boże jak gryzła! - wełna, nie góralka). Jeden z własnoręcznie zrobionych wtedy swetrów mam na jakiejś starej fotografii, poszukam i wkleję.
Pamiętam też dziergane prezenty dla moich ówczesnych chłopaków - rękawiczki z owczej wełny dla Piotrka, czarny sweter na osiemnaste urodziny dla Marka (z wplatanymi moimi długimi włosami - nie celowo!). Później przepiękny sweter dla męża i drugi podobny dla małego wtedy synka. Mąż był zaczepiany na ulicy i pytany o to, kto mu taki piękny sweter zrobił. Strasznie byłam z tego dumna.
Pamiętam też, jak mój ś.p. Dziadzio zwracał mi uwagę, kiedy dziergałam zawzięcie w niedzielę lub święta (pewnie święta, bo wtedy Dziadzio do nas przyjeżdżał), że nie powinnam. Bo to był według niego rodzaj pracy, no a w dzień święty pracować się nie powinno. A dla mnie to była czysta przyjemność...
I tak pozostało do dziś. Wprawdzie w ostatnich latach właściwie porzuciłam dzierganie, bo nie miałam czasu i chęci chyba też, ale też włóczki w sklepach nie były zachęcające. Aż nastała era powszechnego dostępu do internetu... No właśnie. I tu należy wrócić do pierwszych zdań tego bloga. Odkryłam, że po pierwsze jest baaardzo dużo osób, które lubią robótki i dzielą się tą pasją z innymi, po drugie - są sklepy internetowe, w których można kupić cuda, po trzecie cuda są niestety dobrem trudnodostępnym...
Pochwalę się więc moim pierwszym po latach dokonaniem. Szal zrobiony z Lace Drops, jeden motek cieniutkiej, pięknej alpaki z jedwabiem. Jak kurier przywiózł, to się przeraziłam. To mój pierwszy ażurowy wzór. Podpatrzyłam go tu klik. Nie wyszedł może idealny, ale wzbudził zachwyt części otoczenia, kilka kliknięć "lubię to" na facebooku i przede wszystkim ja jestem z niego troszkę dumna.
Później zrobiłam pierwszą w życiu chustę. Z estońskiej włóczki, która wyglądała w kłębuszku ślicznie, a efekt mnie zadowolił. Wzór znalazłam na stronie e-dziewiarki.
I jeszcze zdjęcie w słońcu. Kolory obłędne.
Z kłębuszka po zrobieniu chusty zostało jeszcze całkiem sporo, więc zrobiłam coś jeszcze, ale nie mam na zdjęciu, więc pokażę innym razem.
Bardzo ładna chusta:)
OdpowiedzUsuńZrobiłam chustę z tej samej włoczki. Fakt kolory ma przecudne, szkoda, że podgryza:)
OdpowiedzUsuń