Lubię dzielić się wiedzą, ale też lubię się uczyć. Zresztą bez jednego nie ma drugiego. Mam to szczęście, że tuż koło mojego domu jest takie fajne miejsce, gdzie organizowane są różne kreatywne zajęcia i dałam się skusić, a właściwie to kusić mnie nie trzeba było, na warsztaty barwierskie. Tak, tak, na warsztaty o barwieniu tkanin, ale nie byle jakim, bo barwieniu naturalnymi barwnikami. Prowadzącą była Ola Richert, artystka zajmująca się tkaniną unikatową, bardzo miła, młoda osoba, entuzjastycznie i z pasją opowiadająca o rzeczach, o których nie miałam pojęcia. Niby wiadomo, że ludzie od tysiącleci jakoś farbowali tkaniny, ale czym i jak, to jakoś się specjalnie nie interesowałam. Oczywiście w czasie takich krótkich warsztatów nie ma możliwości poznania tematu, ale ziarenko zasiane i człowiek zaciekawiony :) Każdy z nas pewnie farbował jajka na Wielkanoc w łupinach od cebuli, ale jakoś nie pomyślałam, że tkaninę też można tak zabarwić i oczywiście cebula była do tego wykorzystywana. Do głowy mi nie przyszło nawet przez chwilę, że można barwić w pokrzywach, w kapuście, w liściach brzozy... i oczywiście wielu, wielu innych naturalnych rzeczach.
Czy uwierzycie, że ta tkanina jest pofarbowana pestką awokado? |
Tkaniny różnie przyjmują barwnik, inaczej w tej samej kąpieli zabarwi się len, a inaczej jedwab. I praktycznie nigdy nie uzyska się identycznego koloru. Taka magia!
W trakcie warsztatów barwiłyśmy liśćmi brzozy, dzięki którym uzyskuje się taki piękny żółtobrązowy kolor. A te piękne fiolety na zdjęciach poniżej to drzewo kempeszowe, o którym nawet nie słyszałam, bo to całkiem dla nas egzotyczny surowiec, pochodzący z Ameryki Środkowej.
Istotne są też dodatki innych składników jak ałun czy siarczan żelaza. Tak więc troszkę chemii się jednak przydaje, ale to także taka "naturalna chemia", zresztą wszystko jest w końcu chemią, jakby na to nie patrzeć.
W wielkich garach przygotowana została kąpiel barwierska, w której niczym wytrawne czarownice przygotowywałyśmy nasze tkaniny.Wcześniej były odpowiednio wiązane, zszywane, upinane itd., żeby uzyskać na nich wzory. Te wzory to także niespodzianka, której nie można powtórzyć.
Zabawa była przednia, towarzystwo sympatyczne bardzo, atmosfera gorąca, bo każda z nas była tej produkcji ciekawa. Zrobiłam torbę :), w której już noszę włóczki oraz taką bladożółtoszarą kompozycję, z której pewnie jakąś serwetkę zrobię.
Organizatorem warsztatów była Natura Rzeczy.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie pomyślała o wykorzystaniu naturalnych barwników roślinnych do farbowania włóczki. Jednak pracochłonność samego procesu pozyskiwania barwnika, np. ilość liści brzozy jaka byłaby potrzebna do zafarbowania choćby kłębuszka, skutecznie mnie od tego pomysłu odwodzi :) Jeśli więc kiedykolwiek pomyślę o farbowaniu, to chyba jednak będą to gotowe produkty.
Czy ta włóczka, którą aktualnie mam na drutach nie przypomina do złudzenia koloru jajeczka, które było w koszyczku wielkanocnym?
Proszę o podanie nazwy włóczki:). Cudowna po prostu.
OdpowiedzUsuńMalabrigo Mechita kolor Marte :)
Usuńjako człek z natury ciekawy tez bym chętnie wzięła udział w takim farbowaniu, niestety za daleko, także zazdroszczę takiej możliwości, a te ciapeczki na torbie to jak się uzyskuje? ściska w tym miejscu tkaninę? czy to tajemnica? :) A włóczka kolorystycznie obłędna :D
OdpowiedzUsuńCiapeczki regularne uzyskuje się spinając tkaninę drewnianymi spinaczami, a takie okrągłe wiążąc, zszywając, skręcając. Technik wiele, trzeba próbować :)
UsuńBardzo ciekawe i inspirujące warsztaty, lubię też uczyć się nowych rzeczy, a jeżeli jeszcze jest to coś z natury, to tym bardziej:) Włóczka przepiękna i rzeczywiście podobna do jajka:)))
OdpowiedzUsuńAle z tą naturą w tym przypadku ciężko. Np. z 5 kilogramów liści brzozy uzyskuje się ok 1 kg suszu, czym można pofarbować +/- kilogram włóczki. Czy wyobrażasz sobie zbieranie i suszenie tych 5 kilogramów liści? W dodatku są bardzo wrażliwie, trzeba uważać na pleśń itd. Podziwiam szczerze tych, którzy się tym zajmują :)
UsuńTo musiała być niesamowita zabawa! Torba wyszła pięknie a i te fiolety intrygujące (chociaż pewnie z rodzimych roślin najłatwiej uzyskać zielenie/beże/brązy). Od razu pomyślałam, że mogłabyś ufarbować kupon materiału a potem uszyć z niego letnią sukienkę. *^V^*
OdpowiedzUsuńGdybym tylko potrafiła szyć tak jak Ty!
UsuńDo pozazdroszczenia taka kreatywna okolica, niestety troszke..... za daleko.
OdpowiedzUsuńTak naprawde tak jest, czlowiek uczy sie cale zycie...
Farbowanie wciaga bardzo, obojetnie czy welna czy materialy.
Pamietasz moze czasy batikowych podkoszulek, chyba sa znowuz modne.
Zycze Tobie nowych projektöw i czasu zeby je realizowac.
Pa!
Ira