Nie będę ukrywać, że jest bardzo ładny po prostu i mnie też się podoba (niech żyje skromność). Zwłaszcza, że to właściwie drugi szal, jaki zrobiłam. Moja Mama była nim zachwycona, aż zawołała sąsiadkę, żeby pochwalić się zdolną córką (to ja :)
Sąsiadka zaniemówiła, a jak odzyskała głos to pyta:
- Ale jak to, ty to zrobiłaś? Ale jak? No jak to na drutach! Niemożliwe!
Otóż możliwe.
Włóczka Kiddy's Mohair, kupiona w e-dziewiarce. Zużycie niecałe 4 motki, czyli nawet nie 10dag, druty 4,5 KP. Nie jest to może klasyczny estończyk, ale wzór pochodzi z książki Haapsalu sall, Sophia kiri - jest stosunkowo prosty, choć te ozdobne nupki mogą nerwowo wykończyć.
Dzięki, dzięki
OdpowiedzUsuńSkromność przy taaaakim szalu to wsadzamy do kieszeni i chwalimy się, ile wlezie. Cudny jest! Delikatny, niebanalny jeśli chodzi o wzór i kolorystycznie piękny.
OdpowiedzUsuńA okrzyki "no jak to? to na drutach? i sama???!!!" traktuj jako wielkie komplementy od osób "nieuzdolnionych" :)))
W tym przypadku rzeczywiście skromnością nie grzeszę, dziękuję, że potwierdzasz, że słusznie.
UsuńKolor zdecydowanie nie mój, ale nad reszta chylę nisko czoła :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie uwielbiam szarości, czerń i zieleń. A potem dopiero reszta jako uzupełnienie. Czyli turkusy wszelakie niebieskie i zielone, fiolety, niebieskości i czerwienie.
UsuńDziękuję za dobre słowo i mam nadzieję, że do zobaczenia.