mam raptem dwa. Kupione na aukcji, później niestety przegapiłam kolejną i nie dokupiłam. Leżały, leżały i dojrzały przez leżakowanie. Znalazłam jeszcze w czeluściach kartonów róbótkę dawno (ponad 10 lat temu!) rozpoczętą i absolutnie zapomnianą. Niechcianą, bo nieudaną bluzeczkę z czarnej Sonaty, sprułam i zaczęłam nieoczekiwaną nową robótkę.
Lecę od dołu, górą ma być więcej kolorowego, ale nadal łączone z czarnym. Czarne z Sonaty jest inaczej czarne niż z Motylka, ale wygląda nieźle. Całkiem przyjemnie wychodzi, choć to robota baaardzo spontaniczna. Nie wiem jeszcze czy będzie to raglan, czy takie coś, co nie wiem jak się nazywa, ale robione razem z rękawami i zwężane ku ujściu szyi. W angielskich projektach to chyba "yoke". Ale pewna nie jestem.
Mam też zrobiony korpus czarnej (oczywiście) bluzki z Divy Alize, na razie nie wygląda zachęcająco. Chyba nie dobrałam wzoru do włóczki. A może nie lubię zbyt ażurowych bluzek? Zdjęcie zrobiłam, ale jakieś fatalne wyszło, więc nie pokażę.
Dzień mam dziś fatalny, naprawdę potrzebuję kilku miłych i spokojnych chwil. Więc siadam i dziergam.
Bluzka zapowiada się świetnie, takie spontaniczne projekty zawsze są najfajniejsze :)) Życzę dużo cierpliwości i zdrówka, bo przy robieniu czerni strasznie wzrok siada...
OdpowiedzUsuńZaczyna się intrygująco, czekam niecierpliwie na rozwój sytuacji :))
OdpowiedzUsuń