Dziergam malinowo-czerwoną bluzeczkę z bawełny Anilux. Bluzeczka będzie w nieco banalne, porozrzucane niezbyt symetrycznie serduszka, ale kolor mi tak jakoś narzucił wzór...
Nie jestem zachwycona efektem, ale też nie spodziewałam się cudów.
Ponieważ kupiłam w końcu brakujący motek włóczki od czasu do czasu przerabiam także rządek szala, który nosić będę pewnie (mam nadzieję) dopiero jesienią. Zapowiada się ładny i cieplutki. Na sobotnim spotkaniu spotkałam się z uznaniem. Cieszyło!
To mały fragment, szal jest duży i puchaty. Wzór estoński, efektowny, ale dość prosty.
Dopadło mnie jakieś wiosenne przeziębienie, które trochę odbiera chęci nawet do robienia na drutach. Spać się chce, gardło boli i niemoc jakaś ogarnia. Trochę pogrzebałam w internecie, pooglądałam, co robią moje wirtualne koleżanki i koledzy (a tak, znalazłam też blog prowadzony przez mężczyznę - rodzynek!). Aż chce się chwycić za druty! Żeby jeszcze troszkę środków płatniczych spłynęło na drobne wydatki... Tym bardziej, że cały czas mam w pamięci kilka motków dotykanych w sobotę...
Nadal jestem pod wrażeniem tego szala, mnie nie stać na zrobienie takiej misternej robótki. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń@Klikaf. Bardzo dziękuję za uznanie! Szal już skończyłam, więc w najbliższych dniach zrobię zdjęcia i pokażę efekt końcowy.
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę, to ja muszę się jeszcze duuuużo nauczyć.