sobota, 26 maja 2012

Mały sukces

Wreszcie coś mi się udało. Tak jak pisałam wcześniej próbuję nowych technik, z różnym skutkiem. Ponieważ jak większość robiących na drutach nie lubię zszywać dzianiny, a już wszywanie rękawów pominę milczeniem, bardzo mi się spodobała metoda robienia rękawów od góry. Wcześniej robiłam tak tylko na prosto, bez wyrabiania tzw. główki rękawa. Zresztą rękaw z główką zrobiłam chyba tylko raz w życiu. Pierwszy raz zobaczyłam tę metodę zaprezentowaną bardzo czytelnie przez Fiubździu na  blogu "drut pomocniczy". Nie wydała mi się zbyt skomplikowana, spróbowałam, ale efekt mnie nie zadowolił. Rzędy skrócone to dla mnie nowość, nie wiem już sama czy robię je dobrze czy źle, a każdym razie coś nie tak. Grzebiąc w przepastnych zasobach internetu znalazłam porady, które okazały się być fantastyczne. Dzielę się linkiem, może komuś się przyda (jeśli tu trafi).
Są dwie części. Pierwsza bardziej teoretyczna i druga praktyczna. Szczególnie spodobał mi się numer z dodatkową nitką, którą wrabia się na początku. Obawiałam się tego, ale to naprawdę rewelacja. Dzięki temu poprawiłam dokładnie to, co nie podobało mi się, jak skończyłam robić metodą pokazaną przez Fiubździu. Nie robię tego jeszcze idealnie, ale jestem na dobrej drodze.

Z innej beczki. Ponieważ powstała konieczność zakupu drutów 2,5 w celu wykorzystania nieprawdopodobnie cienkiej włóczki DLG Adriafilu, udałam się do sklepu e-dziewiarki, który to został otwarty niedawno. Druty były generalnie pretekstem, bo chciałam też zobaczyć, jak sklepik wygląda. Mają tam być organizowane spotkania, na które już się cieszę. No więc, choć mam dość daleko, pojechałam. Na miejscu poczułam się jak kleptoman w sklepie jubilerskim, alkoholik w gorzelni itp. Mogłam w końcu pomacać włóczki, które znam tylko ze zdjęć. Co za doznanie! Zachwyciła mnie włóczka Andes Debbie Bliss. Wiem już również, że nie powinnam kupować Lace Silk Cahmerino, bo choć cudowna w dotyku, to jest tak cieniutka, że chyba do końca życia bym nie zrobiła z niej czegokolwiek normalnych rozmiarów. Szkoda, że nie mam obecnie nadmiaru środków płatniczych i nie mogłam zrobić porządnych zakupów. Swoją drogą to robienie zapasów włóczki jest już chyba objawem choroby. Dokupiłam tylko brakujący do skończenia szala motek Kiddy's mohair ISPE i jeden moteczek bawełny Alize Batik, bo nigdy nie robiłam niczego z tego typu włóczki i chcę spróbować. Siła woli pozwoliła mi się wydostać ze sklepu, a motywacja do pracy w celu zdobycia pieniędzy wzrosła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz