czwartek, 25 kwietnia 2013

1 urodziny!

źródło Pinterest

A co mi tam! Nie będzie skromnie, sama Wielka MM mi świeczkę urodzinową zdmuchnie!

Dziękuję, że mnie odwiedzacie. Bardzo mi miło, że przybywa mi nowych "znajomych". Piszcie częściej, bo mnie to bardzo motywuje do działania!
Dokładnie rok temu umieściłam pierwszy swój post i od tego czasu zanotowałam całkiem pokaźną i zupełnie niespodziewaną ilość odwiedzin - sprawdziłam przed chwilą 23740! To naprawdę miłe! Świętujmy więc razem, wasze zdrowie!

niedziela, 21 kwietnia 2013

Nie wszystko złoto co się świeci


Nudzić się nie umiem, więc ręce mam cały czas zajęte. Stwierdzono u mnie już jakiś czas temu zespół niespokojnych nóg (sic!), teraz chyba trzeba to uzupełnić o zespół niespokojnych rąk. No ale nie mogę się powstrzymać, co ja na to poradzę...


Za złotem jakoś nigdy nie przepadałam, ale nie odmówiłam sobie zrobienia "złotej" bransoletki. Świeci jak nie powiem co, ale z moim ulubionym czarnym prezentuje się bardzo elegancko. W piątek ubrałam tę złotą razem z naszyjnikiem i od razu dostałam zamówienie - cieszy, bo będzie za co kupować koraliki i włóczki!






Zrobiłam też krateczki, które przy nabieraniu koralików na nitkę wystawiły poważnie na próbę moją cierpliwość. Czerwona krateczka jest również zamówiona i choć nie ma jeszcze zapięcia, to ją pokazuję, bo potem może nie będzie czasu zrobić zdjęcia :)



I jeszcze taką szafirową z kwiatkiem, który się dość ciężko zapina.


Być może jakieś spostrzegawcze i czujne oko wypatrzy na pierwszym zdjęciu bransoletkę z kilku odcieni złota i bursztynu. Nie ma jeszcze zapięcia, pokażę później.
Wszystkie zrobione z koralików Toho 80. Poznaję tajniki i naprawdę wirus jest mocny, trzyma. Mam jeszcze mały zapasik koralików, więc z pewnością na tym się nie skończy.

Koraliki kupuję w sklepach stacjonarnych, w których pracują osoby potrafiące doradzić i podpowiedzieć rozwiązania. To takie pasjonatki, które mają szczęście zarabiać na życie robiąc to co lubią. Miłe nowe kontakty :) Ale chyba zacznę kupować przez internet, bo przy okazji wizyt w tych sklepach za dużo rzeczy mi wpada w oko.

Oczywiście nie samymi koralikami żyje człowiek i wieczorami przy oglądaniu filmów robi na drutach. Zrobiłam dwa szale, które czekają na zdjęcia. W kolejce do sesji fotograficznej czeka też spokojnie żakardowy kardigan. A na drutach przeróbka Dalhii -  całkowita przeróbka oryginalnego wzoru, jedynie wykorzystałam najważniejszy motyw z pleców, bo żal mi go było pruć. Zostały rękawy, a tego nie lubię.

W czwartek miałam iść na próbę generalną do Teatru Lalek - nie jeszcze nie zdziecinniałam, sztuka jest zdecydowanie dla dorosłych, "Z docieków nad życiem płciowym". Niestety na próbę z powodu nadmiaru chętnych się nie dostałam, pójdę po premierze. Ale dlaczego o tym piszę? Bo śmiech wzbudziła we mnie wrocławska aferka wokół plakatu zapowiadającego przedstawienie. Jest na nim stuletnia artystyczna fotografia nagiej kobiety i jak to u nagiej kobiety widać jej biust. Otóż biust ten wzbudził sprzeciw niektórych obywateli i trzeba było plakat ocenzurować. Nie widzę nic złego w artystycznej goliźnie i prawdę mówiąc dużo bardziej przeszkadzają mi wiszące przy drogach i nie tylko wielkie bilbordy, na których naguski w mało artystycznych ujęciach reklamują np. cyklinowanie bezpyłowe albo inne sklejanie plastiku. 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Na ludowo!

 W sobotę było spotkanie u Marioli, w e-dziewiarce. Oczywiście było przesympatycznie. Chwaliłam się okropnie i dumna byłam, bo się chyba podobało. Szal i spódnica razem moim zdaniem nie wyglądają najlepiej, trochę jednak za dużo tych kolorów jak dla mnie. Ale też nie były wykonane do noszenia razem. Szal jest dla mojej szwagierki, która była mi pomocna w trudnych chwilach, jest dla mnie właściwie jak siostra. Myślę, że się ucieszy i te zwariowane kolory sprawią jej radość. Spódnica to już kolejna wykonana tym samym sposobem. Zainteresowanych odsyłam do wcześniejszego posta. Zdjęcia zrobiła BogaczKa, dziękuję!




Nie pokazałam też chyba tej pierwszej spódnicy, więc nadrabiam.


Na spotkaniu pochwaliłam się również nową umiejętnością. Od dawna mnie męczyło, w końcu zostałam pokonana. Koraliki kupiłam chyba rok temu, wyczekały się troszkę. Nie obyło się bez rozsypania prawie całej zawartości jednego z woreczków na podłogę... Na szczęście nie słychać, co mówiłam na ten temat. Obawiam się, że powstaną kolejne. Dosyć to pracochłonne, ale jakoś się udało. Paluchy przy tym trochę bolą, oczy też już nie te, więc ciężko było chwilami, ale myślę, że jak na pierwszy raz jest całkiem nieźle. Pasują mi do spódnicy!

wtorek, 2 kwietnia 2013

Kwiecień

Za oknem wczoraj było tak... Już nawet nie będę tego komentować.


Natomiast pochwalę się, że u mnie w domu faktycznie kwiecień - kwitną trzy storczyki jednocześnie!