wtorek, 6 września 2016

Stworzone z łez, gwiazd i oddechu...

Następny nocleg był w miejscowości Brbinj - konia z rzędem temu, kto jest w stanie to wymówić! To malutka miejscowość, do której można dopłynąć promem. Wieczorem poszliśmy tam na krótki spacer i piwo (głównie po to, by skorzystać z WiFi...), a rano kupiliśmy u jednego z mieszkańców świeżutkie ryby i wino :)



Celem podróży kolejnego dnia był archipelag Kornati. Po drodze zatrzymaliśmy się w małej miejscowości Sali, gdzie nabraliśmy wody  pitnej na jacht (była dość droga i okropnie niesmaczna) oraz zrobiliśmy drobne zakupy. Miasteczka nadmorskie są do siebie podobne :)




Stamtąd popłynęliśmy na Kornati czyli największe skupisko wysp na Adriatyku, a jednocześnie podobno jeden z najpiękniejszych archipelagów na całym Morzu Śródziemnym. Nie umiem tego porównać z innymi, bo innych jeszcze nie widziałam. Cały archipelag i utworzony tam w 1980 roku park narodowy swoją nazwę zawdzięczają największej wyspie. Kornati robi wrażenie. Na początku jest sporo łódek i turystów, ale później płynie się już w niewielkim gronie, praktycznie cały dzień między wyspami spalonymi słońcem i właściwie pozbawionymi roślin. Wyczytałam gdzieś, że poza gadami, gryzoniami i owadami występuje tam jeszcze jedno zwierzę - kuna :) A ja lubię kuny! Kto wie dlaczego, ręka do góry! W kilku dosłownie miejscach są jakieś ludzkie zabudowania, ale wyspy te są można powiedzieć bezludne. Podobno stałych mieszkańców można policzyć na palcach jednej ręki. Tych, którzy spędzają tu wakacje jest oczywiście więcej. Gdzieniegdzie widać kamienne płoty, które oddzielają istniejące tu kiedyś pastwiska. Ponieważ, jak wspomniałam wcześniej jest to park narodowy, nie można cumować gdzie się chce, ani korzystać w inny sposób bez stosownych zezwoleń. Podobnie jest z nurkowaniem, a o wędkowaniu można raczej zapomnieć, choć podobno ryb tu obfitość.
Przepiękny jest tutaj kolor morza. Kontrastuje ze stromymi, kamienistymi zboczami wysp i widok ten jest naprawdę wspaniały. I tak przez 35 km...











Za możliwość samego przepłynięcia przez Kornati się nie płaci, natomiast za postój już tak. My płynęliśmy przez całą długość archipelagu. Z tego, co się zorientowałam, są organizowane np. z Zadaru wycieczki na Kornati. Wycieczka taka trwa ok. 10 godzin, kosztuje ok 200-250 kun. Żeby było jasne, wycieczki takie nie obejmują całego archipelagu, a jedynie początek wyspy Kornati i park krajobrazowy Telasćica na Dugi Otok. Myślę, że nawet taki niewielki fragment warto zobaczyć. W programie takiej wycieczki są również postoje. My nie zatrzymywaliśmy się, jako że za możliwość samego przepłynięcia przez Kornati się nie płaci, natomiast za postój już tak. A prawdę mówiąc nie bardzo nam podobał się także pomysł wychodzenia na brzeg przy tej temperaturze. Za to przepłynęliśmy przez całą długość archipelagu. Poniżej mapka z naszą trasą.


Bernard Shaw podziwiał to miejsce i napisał o archipelagu Kornati "W ostatnim dniu stworzenia Bóg pragnął ukoronować swoją pracę, dlatego z łez, gwiazd i oddechu stworzył Kornati".

8 komentarzy:

  1. Dziękuję za chorwackie wpisy! Przypominają mi o pięknych wakacjach z całą rodziną. Z wycieczki na Kornati pamiętam cudowny kolor wody w porcie do którego zawinęliśmy oraz fantastyczny smak świeżej, smażonej na olbrzymiej płycie na stateczku makreli i morze wina wypitego do tejże ryby. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że te wpisy sprawiają komuś poza mną przyjemność :) I ja pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Mi też sprawiają :)
    Tylko ja nigdy w Chorwacji nie byłam, więc się zachwycam, nabieram ochoty i wiedzy nie opisanej w przewodnikach :)))
    Kolor wody obłędny !!!!.... dobrze by było mi w takim kolorze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był mój pierwszy raz. Do tej pory tylko z zazdrością słuchałam opowieści o urodzie Chorwacji. Teraz już wiem, że zachwyty nie były przesadzone :)
      Tobie w każdym odcieniu niebieskiego jest pięknie!

      Usuń
  3. Oj , ja też się bardzo cieszę z tych chorwackich postów :) Chorwację uwielbiam, a Kornati nie widziałam i chętnie oglądam na Twoich zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Łzy ,gwiazdy...oddech...pocałunek dodałabym:)Moje klimaty:)
    Cudowna relacja...a paznokcie u nóg...ach,,ach:)
    Pozrawiam serdcznie Makunko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że się podoba. Podobają :) I ja pozdrawiam :)

      Usuń