Święta, i już po. Jeszcze kilka dni, koniec roku, sylwester, Nowy Rok i życie znów zacznie płynąć zwykłym rytmem. Jakoś nie odczuwałam w tym roku magii świąt, bo i pracy dużo, więc nie miałam głowy do całej tej świątecznej krzątaniny, ani pogoda jakoś nie nastrajała. Za oknami raczej wiosna, niż zima. W drugi dzień świąt poszliśmy na całkiem długą, bo ok. 15 km wycieczkę. Trudno powiedzieć, że w góry, bo to naprawdę raczej był spacer, ale jednak w nogach go poczułam. A wokół widoki raczej nie zimowe.
Tak wygląda aktualnie Śnieżynka, po której normalnie o tej porze roku powinno się szusować na nartach :)
Wyciąg nawet do pośredniej stacji na Szrenicę raczej pusty. Turystów jak na lekarstwo. Pewnie miejscowi, żyjący z turystów mocno to odczują.
Ale ja na brak turystów absolutnie nie narzekałam, bo dzięki temu nawet na najbardziej uczęszczanych, takich właśnie spacerowych szlakach, tłumów nie było. Mogłam sobie spokojnie odpocząć od gwaru miasta. Było bardzo ciepło, nie musiałam nawet ubierać kurtki, otulacz i czapka nałożone na polar w zupełności wystarczyły.
W czasie świąt nie było czasu na dzierganie, a chwile wolne spędzałam z rodziną, a nie przy drutach. W absolutnych międzyczasach udało mi się ukończyć sweter z Noro, który dość długo czekał na swoją kolejkę. Ale się doczekał, mam nadzieję, że doczeka się też szybko zdjęć.