Nie mam ostatnio dobrego czasu. Prawdę mówiąc to jeden z tych gorszych w życiu. Nie będę się na ten temat rozpisywać, bo to tematy mocno osobiste, ale mało mam zapału do czegokolwiek, stąd zapadła u mnie trochę cisza. A jednocześnie rzeczywistość mnie dopada i trzeba się wziąć w garść. No to się biorę. Dziergam i myślę, a jak myślę, to różne głupie rzeczy mi przychodzą do głowy. Ale czasem też wpadam na lepsze. A czasami czytam, co inni mają do powiedzenia lub oglądam, co pokazują i znajduję kolejne powody do zmartwień - obym tylko takie miała.
Należy do nich nowo nabyta świadomość, że mam fatalnie urządzoną sypialnię - przynajmniej tak twierdzi znawczyni Feng Shui. Nie wiem, czy w to wierzę - chyba nie - ale teraz będzie mi to wiercić się w głowie. Trochę jak z dylematem Pascala. Zmienić nie bardzo bez rewolucji mogę, bo mam meble na raczej sztywno wbudowane, lustra nie wymontuję, a i drzwi nie przestawię... I co mam z tym zrobić?