środa, 28 listopada 2012

Poza pasją dziergania wpadłam w pasję czytania blogów o kosmetykach, szczególnie naturalnych i tych, które można wykonać samemu. Oczywiście zakupiłam już sobie trochę produktów i półproduktów, które teraz testuję na sobie. Na razie z bardzo zachęcającymi efektami. Szczególnie jestem pod wrażeniem metody OCM, po której moja buzia wygląda rzeczywiście lepiej. Ukłony dla Brahdelt, bo u niej czytałam o tym pierwszy raz. Eksperymentuję też nieco z włosami, na efekty trzeba czekać, a szkoda... Cierpliwość nie jest moją mocną stroną.

Czytając te blogi przypomniała mi się pewna rozmowa z Panią Kosmetyczką, jaką odbyłam wiele, oj wiele lat temu. Jako osoba nielubiąca smarować się czymkolwiek (i to się musi zmienić!) w celu zrobienia czegoś dla swojej wybitnej urody raz na jakiś czas odwiedzam świątynie piękna, czyli gabinety kosmetyczne. Najbardziej z tego lubię masaż twarzy i dekoltu, od razu chcę się z kosmetyczką ożenić :) Pozostałe czynności przyjmuję z godnością. No ale do rzeczy. Pani Kosmetyczka zapytała mnie wówczas, jakiego kremu używam, więc z rozbrajającą szczerością odpowiedziałam, że - nie używam. Pani  Kosmetyczka pominęła wymownym milczeniem moją odpowiedź, ale zrozumiałam, że trzeba. W trakcie późniejszych rozmówek babsko-babskich w przerwie między jakimiś zajęciami usłyszałam niezwykle pochlebną opinię o kremie pietruszkowym z Ziaji. Że świetnie działa na cienie pod oczami, że przyjemny w konsystencji, że tani... Wtedy kosztował ok. 5 zł. Kupiłam, czasami używałam jeśli sobie przypomniałam. Po jakimś czasie znów byłam u Pani Kosmetyczki i triumfalnie obwieściłam jej, że już używam kremu pod oczy! A jakiego? - zainteresowała się Pani. No to jej z entuzjazmem opowiedziałam, że świetni, że taki i owaki i 5 zł kosztuje... I tu znów zapadło wymowne milczenie. Po kilku chwilach pełnych napięcia, Pani Kosmetyczka mówi do mnie tak: Ktoś ten krem wyprodukował, zapakował w opakowanie, wysłał do dystrybucji, ktoś sprzedał i każdy musiał zarobić. Więc co jest w tym kremie?
No i mnie wzięło wtedy na przemyślenia, że może faktycznie niewiele...
Ale teraz jak sobie poczytałam, to wiem, że można mieć dobry krem za 5 zł.
A Ziaję lubię, używam i tego się będę trzymać!


poniedziałek, 26 listopada 2012

Powinnam się skupić, dokończyć rozpoczęte robótki (Cleopatra wciąż czeka na litość!) i nie myśleć nawet o nowych. W kolejce (czytaj w robocie) aktualnie szal Dew Drops z tęczowej estońskiej, spódnica ze skarpetkowych, sweterek z cekinami oraz dalszy ciąg szydełkowych kwadratów do kompletu z poduszką, których stan przyrasta powoli, ale jednak.


Jeszcze nie wiem dokładnie, co z tego powstanie, ale tym razem to będzie coś większego od poduszki.


Przy fotografowaniu dzielnie towarzyszył mi Pan Kot. 




Pan Kot jest strasznie ciekawski i zawsze musi sprawdzić, co takiego robię. Szczególnie lubi przyleźć, kiedy robię makijaż. A ostatnio go przyłapałam na gapieniu się w lusterko... Może on jednak też maluje oczy i stąd te perfekcyjne kreseczki? 

sobota, 24 listopada 2012

Dostałam wyróżnienie od Anyi. To miłe, bardzo dziękuję.


Zasady wyróżnienia są następujące:
„Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

To moje pierwsze wyróżnienie i niestety zachowam się pewnie niewłaściwie, ale kogo mam nominować? Blogi, które odwiedzam mają dość dużą oglądalność i oglądam je właśnie dlatego, że mi się podobają, więc nie mogę się zastosować do reguły "rozpowszechniania " mniej oglądalnych. Obawiam się więc, że nie dokonam kolejnych nominacji. Ale na pytania oczywiście odpowiadam.

1. Ranny ptaszek czy nocny marek? Marek, Marek, Marek :)
2. Blask księżyca czy światło słońca? Światło słońca, ale nie za dużo.
3. Kolorowo czy klasycznie? Klasycznie.
4. Cenię ludzi za ich... Za lojalność i uczciwość.
5. Lubię chodzić do... Nie mam takiego miejsca. Lubię spotykać się z ciekawymi ludźmi, obojętnie gdzie.
6. Marzę o podróży do... Jest wiele takich miejsc - Norwegia, Peru, Portugalia, Nowa Zelandia i wiele innych miejsc. Lubię podróże, ale mało jeżdżę :(
7. Największym moim sukcesem jest... to, że patrzę sobie w oczy spokojnie.
8. Koncert czy dyskoteka? Zdecydowanie koncert. Najlepiej jazzowy. Uwielbiam.
9. Piękne spojrzenie czy czarujący uśmiech? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Uśmiechy bywają fałszywe, spojrzenie wiele mówi. Chyba jednak spojrzenie.
10. Na rozgrzanie gorąca czekolada czy herbata z cytrynką? Wolałabym czekoladę, ale wybieram herbatę.
11. Kiedy jestem sobą... Jestem sobą zawsze. Bardzo źle się czuję, kiedy coś muszę udawać.

piątek, 23 listopada 2012

Zaległości


Bardzo dawno mnie tu nie było, co wcale nie oznacza, że się nie interesowałam, nie zaglądałam, nie podziwiałam itd. Po prostu mnie niemoc trzymała fizyczna i przez to też trochę psychiczna. Dwa tygodnie już minęły od spotkania w e-dziewiarce, gdzie jak zwykle było przesympatycznie. Zaprezentowałam na nim nową chustę - z Lana Groosa Magico II Meilenweit 3513. Wzór Prism Shawl. Włóczka bardzo przyjemna w robieniu, polecam zdecydowanie. Wystarczył jeden motek, chociaż jak pokazywałam wcześniej zabrakło mi może 1 metra :) Jakoś jednak ukończyłam.

                       

Spotkanie było w przededniu moich urodzin, więc oczywiście mimo deklaracji, że nic nie kupię... No ale kiedy wejdzie się do takiego raju...



Myślę, że znajdę trochę zrozumienia u niektórych :)
Naoglądałam się w sklepach cekinowych sweterków i oczywiście zapragnęłam mieć własny, więc dzielnie dziergam. Doszłam do rękawów, których robić nie lubię i tu mnie trochę przystopowało. Ale muszę szybko skończyć, bo dostałam zamówienie na podobny sweterek. Effcia zrobiła cekinowy komin i obiecałam, że pokażę, jak wygląda to zestawienie włóczek z cekinami. Zrobiłam zdjęcie, ale w sztucznym świetle, na zaprzyjaźnionym manekinie, a że sweter czarny, to ciężko pokazać. Zdecydowanie lepiej wygląda to u Bogaczki, bo to jej pomysł połączenia tych włóczek i na swoim blogu czapkę z tego wykonaną prezentuje. Ale jak obiecałam, to pokazuję fragmencik. Cekiny nie są takie kolorowe, wyglądają naprawdę fajnie. Jak skończę, to spróbuję zdjęcia na zewnątrz zrobić.