wtorek, 15 marca 2016

Robienie na drutach - dla kogo.
6 zalet z perspektywy trochę mniej początkującej

Znalazłam post, który mnie skłonił do drobnych, dziewiarskich przemyśleń. A jak dziewiarskie :), to się dzielę, czemu nie. Chodzi mianowicie o post pt. "Robienie na drutach - dla kogo. 6 zalet z perspektywy początkującej".  Nawiasem mówiąc polecam Wam ten blog, głównie o szyciu. Blog został nagrodzony jako "Szyciowy blog roku 2014".

"Początkująca dziewiarka" czyli autorka bloga wymienia takie oto zalety:

1. ZALETA - MOBILNOŚĆ PO STOKROĆ

To prawda, można robić na drutach czy na szydełku teoretycznie wszędzie. Narazić się wprawdzie możemy na ciekawskie spojrzenia, ale kto by się nimi przejmował. Narazić się możemy na komentarze w stylu "po co to?". Albo na zdziwienie, że "taka młoda i na drutach robi, moja babcia też robiła" - oczywiście zależy to od tego, ile mamy lat - Bogu dzięki jeszcze się czasami na takie uwagi załapuję, choć teoretycznie babcią mogłabym już być :) Na porządku dziennym są też uwagi typu "kupić można gotowe, to po co dziergać". Ale jeśli odrzucić te reakcje otoczenia, to tak - można praktycznie wszędzie. Bardzo chętnie w grupie. Mniejszej lub większej. Uwaga jednak na te osoby, które na drutach nie robią, one nie zawsze są wyrozumiałe dla naszej pasji i dzierganie w ich towarzystwie traktują wręcz jako faux pas. Najbardziej brakuje mi drutów w kinie i raz mi zabrakło na... czyimś ślubie, w który byłam zaangażowana mało emocjonalnie, więc się nudziłam. To by była sensacja, jakbym w kościele druty wyjęła - strach pomyśleć.

wszystkie zdjęcia znalezione na Piterest

2. NIE TRZEBA NIC PRZYGOTOWYWAĆ

Hmmm, od razu widać, że to perspektywa początkującej dziewiarki. Chyba większość tych bardziej zaprawionych w bojach wie, że przygotować trzeba całkiem sporo. Na początku oczywiście wystarczą jakiekolwiek druty i całkiem jakakolwiek włóczka. Ale wraz z nabywaniem umiejętności i chęcią realizacji pomysłów, które wykluwają się w głowie z całkiem nieokiełznaną czasami częstotliwością, rosną potrzeby. Potrzeby posiadania kolejnych rozmiarów drutów, z czasem kolejnych rodzajów drutów, kolejnych niezbędnych pomocy dziewiarskich (mniej lub bardziej zbędnych lub potrzebnych), o kolejnych włóczkach przez grzeszność nie wspominam. Oczywiście wiele zależy też od zasobności portfela.

3. GDY COŚ NIE WYJDZIE MOŻNA SPRUĆ I NIE BĘDZIE PO TYM ŚLADU

Zaawansowane dziewiarki wiedzą, że prucie to chleb powszedni. Ale prują nie po to, żeby robić dla samego robienia. Prują by to, co ma powstać maksymalnie odpowiadało potrzebom twórcy. Pruć jednak mało kto lubi, znam bardzo osobiście (bardziej, że tak powiem osobiście się nie da...) takie, co zanim sprują, to rzucą w kąt na dłuższy czas. "Ślady" widać niestety na każdym kroku. Jak już kiedyś pisałam, na drutach i na szydełku nauczyłam się robić bardzo dawno temu, dzieckiem będąc jeszcze. Może nie pacholęciem, bez przesady, ale zdecydowanie dzieckiem. Uwielbiałam tworzyć kreacje dla moich lalek, a gdzieś tak na początku liceum zaczęłam robić rzeczy dla siebie. Robiłam z włóczek, jakie akurat wpadły mi w ręce. Więc najpierw było tworzywo, a później twórczy mniej lub bardziej pomysł. Miałam też etap przerabiania znacznych ilości wełny owczej przywożonej głównie z Pyzówki, czyli z Podhala. Prułam także gotowe wyroby, które z braku surowca innego musiały się nadać, choć czasami węzełki były na takim włóczce mniej więcej co metr - sama rozkosz.
Autorka posta, do którego się odnoszę wspomina też coś o strukturze i nierównościach. Że niby są fajne. Super, że ją cieszą. Zaawansowane dziewiarki dążą do perfekcji i wszelkich niechcianych nierówności generalnie nie lubią. Wyrób ma być pozbawiony ułomności, choć ma być widać, że to rękodzieło. Strukturę ma nadać ciekawy wzór lub włóczka.

4. DZIERGANIE NIE WYMAGA PEŁNEGO SKUPIENIA

Zawsze mam na podorędziu taką robótkę, która rzeczywiście pozwala mi nawet specjalnie na nią nie patrzeć, mogę przy niej swobodnie rozmawiać, czy oglądać ulubiony film z napisami, nawet jeśli to serial skandynawski, a ja ani słowa w tym języku nie rozumiem, więc nie śledzę fabuły "na ucho". Takie robótki nazywam "telewizyjnymi" chociaż od kilku lat telewizji nie oglądam. Ale niech mi ktoś powie, że można bez skupienia wykonać szal z mozolnym ażurem. Tak podzielną uwagę to chyba niewiele osób ma. Każdy wzór wymagający liczenia niestety wymaga skupienia i osobiście nawet audiobooka czasami nie mogę przy nim słuchać.

5. ROBIENIE NA DRUTACH LEKIEM NA BOLĄCE NADGARSTKI

Nie potrafię się odnieść do tej kwestii. Niewątpliwie przy robieniu na drutach pracuje sporo mięśni dłoni itd., ale fachowcem od anatomii, ani fizykoterapii nie jestem. Nie jeden raz bolały mnie ręce od nadmiaru robótki, szczególnie jeśli robiłam na grubych drutach, za czym nie przepadam. Być może przy "normalnym" robieniu, czyli poświęcając na druty czy szydełko "normalną" ilość czasu, nadgarstki ćwiczymy i dobrze im to robi. Ja niestety robię czasami więcej niż przeciętny człowiek.

6. SZYJĄCY POWINNIŚCIE SPRÓBOWAĆ

Kiedyś szyłam i to nawet nieźle mi wychodziło. Porzuciłam jednak szycie, właściwie nie wiem dlaczego. Jak się nad tym zastanawiam, to chyba powodem było to, że rozstawienie maszyny, wszystkich potrzebnych do szycia rzeczy tworzyło jakiś bałagan, który mnie irytował. Oczywiście we włóczkach nie panuje u mnie idealny porządek, ale jednak jakoś się je upchnie po kątach, a z maszyną było gorzej. Nie miałam nigdy takiego miejsca, które bym mogła na taki "swój" kąt z maszyną przeznaczyć. Szyjące wiedzą, jakie to fajne uczucie stworzyć coś z prawie niczego, bo czymże jest kawałek materiału. Podobnie jest z włóczką - też tworzymy coś. Wprawdzie zajmuje to jednak czasami trochę więcej czasu, ale warto go poświęcić, by cieszyć się własnoręcznym wyrobem, podobnie jak przy szyciu. No i można łączyć techniki! 

Ja powodów do robienia na drutach znajdę również kilka. Wśród nich:

1. MOGĘ ZROBIĆ RZECZ, JAKĄ CHCĘ MIEĆ

Oczywiście nie zawsze wychodzą takie, jak bym chciała i wtedy właśnie następuje ten moment, kiedy rzucam w kąt na jakiś czas. Czasami wracam do tej robótki szybko, czasami zajmuje mi to więcej czasu, a czasami... nigdy. Pewnie niejedna dziewiarka ma na sumieniu takie grzechy zaniechania. Uwielbiam jedna to uczucie, gdy widzę zazdrosne spojrzenia, bo mam kolejną fantastyczną czapkę czy sweter. Na wielu oczywiście nie robi to najmniejszego wrażenia, ale najważniejsze jest dobre samopoczucie :)

2. CAŁY CZAS SIĘ UCZĘ, POZNAJĘ NOWE TECHNIKI. NOWE TECHNOLOGIE, NOWE WŁÓKNA ITD.

Właściwie kiedy zaczęłam prowadzić kursy i uczyć adeptki dziewiarstwa, zobaczyłam jak dużo się nauczyłam w ostatnich latach. Ciągle jednak przede mną całe mnóstwo wiedzy i umiejętności do zdobycia. I to jest świetne! Może praktyczniej jest się uczyć innych rzeczy, ale kto powiedział, że trzeba być praktycznym?

3. POZNAJĘ NOWYCH LUDZI, NAWIĄZUJĘ NOWE PRZYJAŹNIE

Od początku powrotu do robienia na drutach zaczęłam się integrować z innymi osobami, podzielającymi to hobby. Pamiętam doskonale pierwsze spotkanie z kompletnie nieznanymi mi osobami, na które umówiłyśmy się w jakiejś kawiarni. Osoby nieznane, a jednak kontakt nawiązał się bardzo szybko. Z większością tych osób spotykam się od czasu do czasu nadal :) Teraz, kiedy prowadzę sklep oczywiście poznaję tych osób znacznie więcej i naprawdę wiele z nich stało się dla mnie naprawdę bliskimi koleżankami.

4. ROBIĆ NA DRUTACH MOŻE KAŻDY

Niezależnie od wieku, płci itd. Widzę to zresztą po moich klientach - pełny przekrój społeczny i wiekowy! Moim zdaniem to naprawdę bardzo rozwijająca pasja dla młodzieży, dla osób starszych doskonały relaks i zajęcie.

wszystkie zdjęcia znalezione na Piterest

5. SŁUCHAM KSIĄŻKI, OGLĄDAM FILMY I JEDNOCZEŚNIE ROBIĘ NA DRUTACH - ODPOCZYNEK IDEALNY!

Czasami, jeśli wzór jest "telewizyjny", to potrafię jednocześnie dziergać i czytać tradycyjną książkę lub e-book. Zdecydowanie jednak wolę słuchać i robić na drutach, więc często tak właśnie robię. Dzięki temu "przeczytałam" całkiem sporo książek. O dziwo, najbardziej podczas drutowania lubię słuchać kryminałów, których nigdy wcześniej w tradycyjnej papierowej formie nie czytałam, bo uważałam to za stratę czasu :)

6. NIGDY, ABSOLUTNIE NIGDY SIĘ NIE NUDZĘ

Ja generalnie należę do osób, które nie nudzą się, ale teraz to już absolutnie nigdy. Zawsze mam ręce zajęte. Uważam wręcz, że to jakieś nerwowe jest. Bo nie potrafię tak po prostu usiąść bezczynnie. Inna sprawa, że dla relaksu może powinnam. Może joga jakaś, medytacje? Ale podobno 

Knitting :):
autorka rysunku Alanna Cavanagh, znalazłam go oczywiście na Pinterest


Jedno jest pewne. Zapasów włóczek starczy mi na długo. Jak kiedyś nie będzie mnie już stać na kupowanie nowych włóczek, to na pewno nie zginę i może wtedy właśnie zacznę pruć i przerabiać na nowe, albo ukończę te wszystkie rzucone na bok UFO-ki*? Jak tak się głębiej zastanowić, to może to jest również pewna lokata kapitału? A przynajmniej surowca do przerobienia na wyroby do sprzedaży? Kto wie, kto wie.

Strasznie się rozpisałam. Ciekawa jestem, jakie mają powody do robienia na drutach inne osoby. Mniej i bardziej zaawansowane. Co sprawia, że sięgacie po druty? Z czego macie największą satysfakcję? Jakie widzicie zalety?


* dla mniej wtajemniczonych - UFO to w terminologii dziewiarskiej skrót od "Un-Finished Object" czyli po prostu nieskończona robótka.  Innym ciekawym skrótem jest WIP czyli "Work in progress", w bardzo wolnym tłumaczeniu "robótka aktualnie na drutach".

40 komentarzy :

  1. Jeśli nie mam możliwości mieć drutów (bo w gościach nie zawsze to jest mile widziane) to same ręce mi chodzą bez drutów- robię na niewidzialnych drutach niewidzialne udziergi :). Dzierganie to też dobry odstresowywacz- jak zdenerwuję się pędzę na drutach jak szalona, po jakimś czasie uspokajam się i zwalniam do swojego tempa. Kolejnym plusem jest dopasowanie rozmiaru ubrania, w sklepach ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie druty działają zdecydowanie terapeutycznie :) Niewidzialnych udziergów jeszcze nie próbowałam :)

      Usuń
  2. Fajny temat na post :) Odkąd zaczęłam namiętnie dziergać, czyli od dwóch lat z hakiem, to jest to moja ulubiona pasja, poza podróżami oczywiście :) Dziergam, bo lubię. Lubię mieć rzeczy niepowtarzalne, oryginalne i z dobrych jakościowo surowców. Dlatego nie robię z akryli, szkoda mi na to czasu. Sweterek z akrylu to mogę sobie kupić w pepco;) Robienie na drutach to dla mnie super relaks i "odstresowywacz". Gdy jestem zdenerwowana to wystarczy , że przerobię kilka rządków i już mi lepiej :) Dzierganie pozwala też nie marnować czasu w różnych sytuacjach typu: czekanie w kolejce, jazda pociągiem czy lot samolotem. Teraz już nie potrafię oglądać filmu, czy innego programu bez drutów.
    Noszę z dumą swoje udziergi, jak się komuś nie podobają to jego problem, nie mój ;) Dziwi mnie jedynie zdziwienie innych ludzi na moje dzierganie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj z jedną klientką stwierdziłyśmy zgodnie, że "życie jest za krótkie na tanie włóczki". Tanie oczywiście nie zawsze oznacza gorsze, czy całkiem złe, bo są również włóczki stosunkowo tanie, ale nie złe. Akryl we włóczkach czasami też jest dramatem, nie ma co przeginać. Dla mnie istotna jest świadomość tego, że ze względu na np. cenę decyduję się na akryl. Bardziej mnie irytuje, gdy sweter w sklepie opisywany jest jako sweter wełniany, a wełny w nim 20%. Jak robię sama, to świadomiej podejmuję decyzję.

      Usuń
    2. Faktycznie, bardzo fajny i interesujacy post. W miare jedzenia apetyt rosnie: i na lepsze gatunkowo wloczki, i na gromadzenie coraz wiekszych niezbednych zapasow pieknych wloczek i i na coraz to lepsze narzedzia pracy czyli druty. Chyba kazda z nas zaczynala od jakis sztywnych najbardziej dostepnych drutow i byle jakiej dostepnej wloczki. Obecnie jestem zdecydowanie nastawiona lub wprost uczulona na jakosc, tzn. dobra jakosc wloczki no i coraz to lepsze druty. Na dzierganie z akrylu szkoda mi po prostu mojego czasu i pracy. A tak a propos jakosci wloczki: w ostatnich postach zarowno Pani MAgda czyli Makunka jak i Pani Dorota z Knitolog w podrozy pochwalily sie pieknymi swetrami z duza zawartoscia akrylu: Riva i Clown. Bardzo mnie to zdziwilo, bo akurat po tych Paniach nie spodziewalam sie tego, ze dziergaja czyms z akrylem. Obie znane mi sa ze swietnego gustu i doboru najlepszych materialow do swoich prac. Obie Panie sa dla mnie nota bene zrodlem inspiracji i bardzo je podziwiam. Ale bawelna, akryl i polyester w ich sweterkach??? Jakos nie moglam tego przetrawic. Jednakze oba Wasze sweterki tak mnie zachwycily, ze obie wloczki zamowilam. Jak szalec, to szalec. Pomyslam sobie, ze skoro Makunka i Knitolog sa zadowolone, to na pewno te wloczki cos w sobie maja. Teraz z niecierpliwoscia czekam na dostawe i jestem bardzo ciekawa co to za wloczki. Musze dodac, ze ani Riva ani Clown nie naleza do tych najtanszych wloczek. Ale wracajac do tematu: dzierganie uspakaja, wycisza, pozwala mi sie odstresowac po wyczerpujacym i pelnym stresu dniu pracy. No i satysfakcja, ze samemu cos sie zrobilo. Mam tylko jedno ale: notorycznie brak mi czasu na dzierganie. Pracuje na caly etat, dojezdzam do pracy ponad godzine wiec pozostaje tylko wieczor lub wekend. Nie mam pojecia jak Wy to robicie, ze w takim tempie powstaja Wasze projekty. Skad czerpiecie te dodatkowe godziny na dzierganie? Nie przypuszczam, ze kazda dziewiarka ma gosposie i sprzataczke a wiec jakim cudem macie takie zabojcze tempo? Och, jak ja Wam zazdroszcze (ma sie rozumiec pozytywnie zazdroszcze). Pozdrawiam wszystkie dziergajace Panie i Panow, ania

      Usuń
    3. Jest mi naprawdę niezmiernie miło, Dorocie również (nastąpiła szybka wymiana radości!), że jesteśmy dla Ciebie inspiracją :) To naprawdę bardzo miłe słowa i zastrzyk energii, żeby coś od czasu do czasu pokazać, napisać, pochwalić się.
      Jestem pewna, że kupione włóczki Cię nie rozczarują, bo naprawdę akryl czasami jest całkiem w porządku, nie ma co przesadzać.
      Jeśli chodzi o czas, to weź proszę pod uwagę, że ja poza chwilami wolnymi, po pracy, mam to szczęście, że robię na drutach również w pracy :) Ale swoją drogą zboczenie to jednak jakieś, bo jak czytałam Twój komentarz i doszłam do miejsca, że dojeżdżasz do pracy ponad dwie godziny, to pomyślałam, że przecież możesz w tym czasie dziergać! Dopiero po sekundzie pomyślałam, że może dojeżdżasz samochodem...
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    4. Racja, dojezdzam samochodem wiec drutowac nie da rady za kierownica. Ale w kazdym innym srodku lokomocji wlacznie z samolotem mam ze soba druciki.

      Usuń
  3. Z sześciu punktów z tamtego bloga nie zgadzam się z pięcioma. Nawet dla początkujących te rady nie są przydatne, bo po pierwsze CZAS (a właściwie jego brak), a po drugie to jak się czegoś uczyć, to moim zdaniem od początku porządnie i na przyzwoitym sprzęcie. Czysto zawodowo jeszcze stwierdzam, że robienie na drutach to niestety zwiększone ryzyko zespołu cieśni nadgrastka.... Wrrr.... nie no, chyba już się wyłączę :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cieśni nadgarstka czy innych nieprzyjemnych sprawach będących skutkiem robienia na drutach wiem niewiele. Chętnie bym się o tym dowiedziała więcej, zwłaszcza o przeciwdziałaniu. Mam nadzieję, że jedynym skutecznym nie jest zaprzestanie dziergania?

      Usuń
    2. Moja psiapsiółka cierpiała na zespół cieśni nadgarstka /nigdy nie drutowała/, pomógł zabieg chirurgiczny dwadzieścia lat temu. Cały czas jest dobrze. Z punktami zgadzam się połowicznie; czyli tak, ale...

      Usuń
    3. Sama choroba jest mi znana, moja Mama też miała taką operację. Ciekawa jestem jednak ewentualnego wpływu dziergania na szydełku lub drutach na jej przebieg.
      Bogu dzięki, że ludzie mają różne opinie, dzięki temu jest o czym dyskutować i nie ma nudy!

      Usuń
  4. Tak się złożyło, że przez ostatnie trzy lata walczyliśmy z moim Mężem z nowotworem. Jedynym odstresowaczem w domu, szpitalu, przychodniach były robótki (druty i szydełko). Dziergałam nawet na sorze 😓. Męża ze mną już nie ma, żałobę pomagają przetrwać...robótki. A może wpadłam w nałóg?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzierganie rzeczywiście ratuje w żałobie, wiem to z doświadczenia. Powinni je wpisać na listę terapii :)

      Usuń
    2. Tak, wiem doskonale, że nawet w tak ciężkich momentach dzierganie pomaga. Życzę dużo zdrowia i samych tak przyjemnych nałogów!

      Usuń
  5. Twoje powody dziergania są prawie całkiem jak moje:)pomijając powód główny - iż po prostu bardzo lubię dziergać to już się zdążyłam od tego uzależnić - co też mnie nie martwi specjalnie, bo przecież każde hobby w jakimś stopniu uzależnia:)(maszynę do szycia wyciągam sporadycznie z podobnych co Twoje powodów:))
    co do następstw zdrowotnych dziergania to chyba nie tak do końca, że dzierganie powoduje bóle i zespoły cieśni...lub inne dolegliwości z rękami związane...niektórzy mają taką tendencję, że ich nadgarstki są mniej wytrzymałe to wtedy dzierganie może spowodować, iż takowe dolegliwości się nasilą...ja dziergam prawie od zawsze...z małymi przerwami...intensywnie lat ostatnich kilka i nigdy nie bolały mnie nadgarstki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powód główny jest tak oczywisty, że aż go pominęłam! Najciemniej pod latarnią :)
      Bardzo jestem ciekawa tych medycznych zależności. Pewnie są nawet jakieś badania na ten temat, trzeba będzie poszperać i popytać. Mnie nadgarstki też nie bolą :)

      Usuń
  6. Świetny temat!
    dziergam, bo po prostu nie potrafię już nie dziergać :) Prawda jest taka, że po druty po latach sięgnęłam z nadmiaru czasu, i tak mnie wciągnęło, że już sobie życia bez dziergania nie wyobrażam. Oczywiście, że i u mnie z biegiem czasu i apetyt wzrósł, ale prawdą jest, że wiele lat temu dziergałam z bardzo kiepskich włóczek i jeszcze gorszym sprzętem i nie rzadko zdarzyło mi się korzystać z włóczki z odzysku (z lumpeksowych dzianin) i mimo to dawało mi to dużo radości. Dla początkującej dziewiarki, która nie chce inwestować dużych pieniędzy w nowe hobby, a umówmy się, zakup mercedesowych drutów "samodziergających" czy ekskluzywnej włóczki to jest niemały wydatek, w zupełności na początek wystarczą mniej kosztowne materiały. Oczywiście, jeśli ją świat dzianin porwie, to i chęci i gust może jej się odmienić. Niemniej, dziergać można wszędzie (niebywała zaleta), dzierganie pomaga w przeżywaniu życiowych, ciężkich momentów (szpitalne i potem rekonwalescencyjne dzierganie mam już za sobą, tęsknotę za bliskimi, którzy odeszli też już dzierganiem osładzałam, momenty pełne stresu, oczekiwania na wiadomości, dobre czy złe.. dzierganie jest na to najlepsze!). Jeszcze jedną gigantyczną zaletą dziergania jest to, że w czasie gdy zajęta jestem projektem nie podjadam! :D może nie spala kalorii jak aerobik, ale dziergając, pochylona nad drutami, nie myślę o smakołykach, które na mnie gdzieś w zakamarkach szafek kuchennych czekają. Zdecydowanie bliższe są mi Twoje punkty, niż joulenki, ale też nie zaliczam się (chyba?!) już do początkujących ;) Niestety wiem, że dzierganiem nadmiernym można sobie zrobić krzywdę, na przykład doprowadzając do bólu w nadgarstkach, ale też i w plecach, dobrze jest jednak podczas dłuższego posiedzenia z drutami robić przerwy i wzmacniać ćwiczeniami plecy. Teraz, gdy sama nie mam wyboru już, apeluję, żeby tego nie zaniedbywać.. Bo jak wiadomo, lepiej zapobiegać, niż potem leczyć :)
    No i najważniejsze, to poczucie satysfakcji jak się uda wykonać dokładnie to, co się chciało! :) No i te wyzwania! Nowe techniki, których jeszcze nie znamy, nowe ściegi i zwiększająca się z każdym nowym projektem świadomość i kontrola! To piękne hobby, które pozwala nam nie tylko tworzyć rzeczy piękne, otaczać się kolorami, ale też, jak słusznie zauważyłaś, może nam dać przyjaciół i przynależność do ogromnej i pełnej ciepła grupy dziewiarek właściwie na całym świecie! i jak tu nie dziergać? :) Nie mówiąc już o terapeutycznych właściwościach dziergania, które podobno coraz częściej zastępują warsztaty malarskie w leczeniu depresji czy nerwic (widziałam artykuł o tym całkiem niedawno.. ale gdzie?)

    A z czego i na czym?.. nie ma to większego znaczenia.. od biedy można i na wykałaczkach albo rowerowych szprychach.. byle jeszcze jeden rządek ;)

    Ściskam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wróciłam do drutów w bardzo dla mnie trudnym momencie życia, kiedy moje życie wywróciło się do góry nogami i stwierdzam z całą stanowczością, że robienie na drutach działa terapeutycznie :) A propos "dziergania szpitalnego", przypomniało mi się, że idąc na porodówkę dwadzieścia kilka lat temu (wstyd się przyznać do takich starych dzieci, ale takie są fakty, a z nimi się nie dyskutuje!), po drodze kupiłam sobie włóczkę, żeby się w szpitalu przypadkiem nie nudzić. O naiwności... Nie nudziłam się, ale jak dziś pamiętam, że był to Moherek z Aniluxu w kolorze ultramaryny :)
      Plecy też mnie czasami bolą, szczególnie ramiona, więc trzeba robić przerwy i mięśnie rozluźnić. Ale nie pomyślałam o tym wcale, że jak dziergam, to nie jem :)
      Cieszę się bardzo, że dzięki mojej pasji mogłam spotkać się z Tobą i jest to właśnie dowód na to, że poznajemy osoby, z którymi pewnie w innych okolicznościach ciężko by się było spotkać :)
      I ja Cię bardzo serdecznie pozdrawiam z pięknego dziś, słonecznego Wrocławia!

      Usuń
  7. Zgadzam się ze wszystkim! :)
    Dla mnie minusem/plusem jest to, że druty uzależniają. Serio. Mam długie okresy braku weny i nie potrafię nic wtedy dziergać, bo mi się nie podoba, nie mam pomysłu itd. Czasem przez to nie mam drutów w dłoni przez 2 tygodnie. I stąd powstaje ogromna frustracja i złość - no bo chcę, ale nie wiem co. I chodzę smutna i zła jakbym była jakimś narkotykowym głodzie.
    Prawie każdą wolną (i nie tylko) chwilę poświęcam na wymyślanie nowych udziergów, włóczkowych zakupów, szukanie inspiracji... nawet jeśli po kilku godzinach i tak nic nadal nie mam.
    Już prawie wszystko kręci się wokół włóczek i dziergania.
    Wariatkowo! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DWA TYGODNIE!!!!???? Nie do pomyślenia!
      Moje życie też się wokół włóczek kręci :)

      Usuń
    2. No nie? Chyba muszę nabrać więcej niż 2 robótki naraz, bo kolejny raz mnie to spotka. XD

      Usuń
    3. No tak, Ty monogamiczna jesteś :D
      Ja nie!

      Usuń
  8. Makunko, zgadzam się prawie ze wszystkimi punktami. Wolę druty niż szycie, chociaż swojego czasu szyłam więcej niż dziergałam. Jednak druty mają tę przewagę, ze można zabrać je wszędzie. Moje robótki pomogły mi przetrwać chorobę nowotworową mojego syna i półroczny pobyt w szpitalu. Przez to moje dzierganie syn był rozpoznawalny przez pielęgniarki, lekarzy i innych rodziców (" a to twoja mama robi na drutach?"). Z jednym punktem dyskutowałabym - moje intensywne dzierganie niestety niezbyt dobrze wpływa na moje łokcie ( nie nadgarstki) zaczynam odczuwać tzw. łokieć tenisisty. I niestety jeszcze jeden minus - porzuciłam kije na rzecz drutów, za tym idzie mniej ruchu fizycznego, niestety. Szkoda mi czasu na spacery, bo ile rządków wtedy można przerobić! Mam zamiar to zmienić niebawem, zaś moja miłość do robótek jest coraz większa, mam coraz wyższe wymagania co do jakości włóczek, nabywam coraz to nowy sprzęt do dziergania. A przede wszystkim poznałam takie same pasjonatki, które jak ja, mają nadziergane w głowie i dla których dzień bez dziergania to dzień stracony. Makunko, miło było Cię spotkać w realnym świecie w e-dziewiarce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli z jednej strony robiąc na drutach mniej mamy czasu/chęci na podjadanie, ale z drugiej porzucamy aktywność fizyczną. Trzeba znaleźć złoty środek, nie ma wyjścia!
      Fajnie mieć pasję, dzięki której jesteśmy tak rozpoznawalne :) Gdybyś np. zbierała znaczki (nie umniejszając pasji filatelistom), to nikt by o tym pewnie w szpitalu nie wiedział! Albo np. kleiła modele samolotów! To też fajna pasja, ale wymaga precyzji i nie można kleić elementów np. na przystanku autobusowym. Czyli mamy lepiej!
      I ja się cieszę z naszego spotkania. Pozdrawiam również i czekam na wyrób z Rivy :)

      Usuń
  9. Cóż za SPLOT blogowych zdarzeń! Joulenka napisała o swojej nowej pasji, natchnęła do przemyśleń i powstania tego posta, a ja mogłam tu trafić :)
    Ps. To ja jestem tą Asią, która pokazała jej podstawy i rzuciła złotą myślą ;) Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić teraz do mnie, akurat kilka dni temu napisałam podsumowanie sezonu dziewiarskiego z naciskiem na kojący wpływ dziergania :D Oraz doskonałe włóczki z Dziewiarki :) Pozdrawiam serdecznie i do kolejnego zobaczenia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SPLOT to rzeczywiście jest, szczególnie miły dla mnie! I dowód na powód, który wymieniłam jako 3. Poznaję nowych ludzi, nawet jeśli wirtualnie :)

      Usuń
    2. Właśnie nie tylko wirtualnie, bo i na Staszica ;) klientka od drobnych i pizzerii serdecznie pozdrawia :)) małe te internety :D

      Usuń
    3. Tak mi się właśnie wydawało, ale pewne nie byłam. Teraz już jestem :) I tym bardziej się cieszę, że ten internet taki malutki!

      Usuń
  10. Każdy powód do dziergania dobry, a przy okazji polecam wczorajszy artykuł tu: http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,19769851,10-powodow-dla-ktorych-warto-dziergac.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artykuł oczywiście czytałam :) Ponieważ ukazał się dzień po moim poście, to nawet dyskusja była, co było najpierw jajko czy kura :) Oczywiście wiem, że to po prostu zbieg okoliczności o dowód na to, że robienie na drutach jest trendy.

      Usuń
  11. Mój szefunio, kiedy pochwaliłam się samodzielnie wydzierganym swetrem stwierdził, że robienie na drutach to uwstecznienie o 50 lat, bo teraz wszystko można kupić, że dziergają starzy ludzie albo tacy w zakładach dla obłakanych. W ostatniej chwili ugryzłam się w jęzor by nie odpowiedzieć, że to coś dla niego - bo stary i psychiczny :)
    Ja lubię dzierganie dla dziergania, a efekt finalny to dodatkowy bonus - coś indywidualnego, co mam tylko ja i nie można tego kupić w żadnym sklepie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że czasami dzierga się dla samej przyjemności przerabiania oczek, to właśnie jest jak jakaś mantra czy przekładanie paciorków różańca. Mnie uspokaja :)
      A szef baaaardzo ma przestarzałe poglądy, pewnie sobie nawet z tego sprawy nie zdaje. Tacy też są na świecie, żyją w niewiedzy i niech tak zostanie. Będzie więcej włóczek dla świadomych :)

      Usuń
  12. Zdecydowanie bardziej zgadzam się z Twoimi punktami! Od nadmiernego dziergania czasami właśnie bolą mnie nadgarstki, a szczególnie ten prawy, w którym kiedyś zafundowałam sobie zapalenie ścięgien na kursie jubilerskim... Świetne zdjęcia znalazłaś, uśmiałam się z dziergania w basenie! *^O^*~~~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W basenie jeszcze nie próbowałam, ale pomysł niezły :)

      Usuń
  13. Zawsze lubilam dziergac.Fajnie jest wiedziec ze nie tylko ja. Lubie sie uczyc, podgladac i wprowadzam praktyce to co wypatrze u innych dziergajacych. Jestem zadowolona gdy welenki ,ktore kupie (ostatnio tez przez internet) korzystajac z porad " mniej poczatkujacych KOLEZANEK" umozliwiaja tworzenie rzeczy unikalnych i potrzebnych mnie lub moim bliskim .Dzieki takim osobom jak ty nie czuje sie takim dziwolagiem, bo wiem ze druty, dzierganie to cos fajnego dla wielu, choc w sumie to jednak cos naprawde elitarnego Goraco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnio moje najstarsze zapytało, czy tego, to by się na maszynie nie dało zrobić :) Byłoby szybciej.... szybciej to ja bym chciała dziergać, jak taka pewna Magda na ten przykład :) ale sama własnoręcznie za pomocą drutów i szydełka :)
    To wspaniałe, gdy rzecz którą robisz jest taka jaką ją chciałaś, gdy się podoba, gdy z przyjemnością ją zakładasz i jak bardzo jest niepowtarzalna, choć zrobiono takich już wiele :) Ale mam też tak jak Ty :) lubię dziergać dla samego dziergania :) Dla mnie to także świetny odstresowywacz i wciąż, wciąż się uczę i pewnie będę się uczyć do samego końca :) bo przestwór oceanu przede mną ogromny :)
    Najbardziej lubię dziergać coś dla najmłodszej, bo ona zawsze jest zachwycona i wszystkim się chwali, chwaląc mamę :))))) Czyli zaspakaja moją próżność ;)))) choć daleko mi do doskonałości i daje zapał, bo nigdy jej dość :)
    W pewnym sensie jestem uzależniona, bo wszędzie targam z sobą robótki :) kiedyś byłam monogamiczna, ale niestety czasami ciężko się skupić, a można by było coś zrobić :) I dziergam wszędzie, myślę, że taką "Dorotę" to nawet w kinie by się dało :)))))
    Dzięki dzierganiu poznałam fantastyczne dziewczyny i bardzo lubię się z nimi spotykać, choć nie tylko o włóczkach i sweterkach czy innych udziergach rozmawiamy :) Czasami mam wrażenie, że niektóre z nich znam baaardzo długo :)))
    A jak mam doła, to zamiast czekolady mogę sobie kupić jakąś włóczkę i przy okazji spotkać się z kimś kogo lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fantastyczny wpis.Sama prawda o naszej pasji.Pozdrawiam druciarsko i bardzoserdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Super opis! Kilka razy spotkałam się z oceną pt."Kto jeszcze robi na drutach?" Zawsze mam krótką odpowiedź... Życie chcesz spędzić na oglądaniu serialii? W odpowiedzi słyszę... Ja nie mam czasu... Uważam, że każdy go ma i jest to tylko kwestia organizacji. Jak tylko mogę to zawsze coś dłubię i dłubię :) Jak tylko mogę zarażam pasjami innych.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja talent do robótek ręcznych odziedziczyłam po babci - niestety teraz nie ma już sklepów stacjonarnych z dobrej jakości włóczkami. Dlatego moje włóczki zamawiam przez internet. Moim faworytem jest włóczka bawełniana, więcej o takich włóczkach na stronie, moim zdaniem nadaje się do każdego rodzaju ścieków a dodatkowo jest bardzo wydajna :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Etykiety

alize flower alpaca alpaka Alta moda Alpaca Lana Grossa komin otulacz Aniversario Artesano audiobook Ayatori bamboo fine bambus Batik bawełna bawełna anilux bawełna turkusowy beret biżuteria Boo Knits bouclé Bransoletka Caprice bransoletki z koralików bransoletki z koralików Toho Bretania Brushed Lace Candombe cascade yarns Cereza champagne chevron chiagoo Chorwacja chusta na drutach chusta na szydełku Cleopatra Wrap color affection czapka czapka na drutach Czesław Miłosz delicious delight dodatki na drutach dodatki na szydełku donegal Dream team dreiklang drops Drutozlot druty e-dziewiarka Ella Elton entrelac extra klasse fair island Feng Shui filigran Zitron Filisilk frędzle ginkgo granny square greina Hania Maciejewska himalaya kasmir Impressionist Sky islandzkie swetry lopi Jaipur Hat jedwab bourette jedwab traumseide jedwabny sweter Justyna Lorkowska kardigan Karkonosze kaszmir kelebek bawełna motylek kid seta Gepard Kid Silk kiddy's mohair ISPE kitchener Knit Pro Knitting for Olive kocyk dla dziecka kolczyki kolczyki rivoli Swarovski kolory Koniec świata kot książki lace Lace Lux Lana Grossa Lanesplitter skirt Lang Yarns len letni sweter na drutach loden macooncolor Malabrigo Manos Marte Matisse Blue mechita merino Merino 400 Lace Color merino sweter szary męski sweter mille colori baby mille colori big missoni mohair Mohair by Canard mural Muzyka narzęzia nauka Normandia Noro Ochre organico Out of Darkness Pan tu nie stał panda Pat Metheny patina Persia Pięćdziesiąt twarzy Greya Piosenka o końcu świata piórkowy sweter Playa podróże Pokoje pod Modrzewiem powidła Praga próbka przelicznik jednostek przepisy przędzenie rękawy Rios Riva rivoli rzędy skrócone seidenstrasse shadow wraps skarpetki na drutach sklep Makunki Sock sock Malabrigo soft bamboo Solare Mondial spotkania dziewiarek spódnica na drutach storczyki Storm street chic surf Swarovski sweet dreams sweter na drutach sweter na drutach z mohairu Szal Citron szal estoński szal na drutach Szklarska Poręba Szklarska Poręba Karkonosze sznurek bawełniany sznury szydełkowo-koralikowe szydełko szydełko tunezyjskie Światowy Dzień Dziergania w Miejscach Publicznych techniki Toho triologie Turner tutorial tweed Twins Campolmi Vaa wakacje wełna Wenecja Whales Road Wilno włóczka na szal włóczka ręcznie farbowana wnętrza Wrocław wykończenia zagroda zamówienie Zapach Trzcin ZickZack zitron

Translate